Strona:PL Bronte - Villette.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

wacje. Odtąd wejść miałam w bliższe, bezpośrednie zetknięcie z małym światkiem z Rue Fossette.
Pewnego dnia siedziałam na górze, jak zwykle, zajęta odrabianiem z trójką dzieci ich lekcji angielskiej i równocześnie nicowaniem jedwabnej sukni Madame, kiedy nagle zjawiła się ona sama w pokoju dzieci, poważnie zamyślona, jak gdyby zatroskana, co wydarzało jej się od czasu do czasu, nadając jej wyraz pewnej wyższości i oderwania. Osunąwszy się na krzesło, stojące naprzeciw mnie, siedziała kilka minut, przysłuchując się w milczeniu. Desirée, najstarsza dziewczynka, czytała na głos łatwy szkic pani Barbaud, tłomacząc go dość płynnie z angielskiego na francuski, co świadczyło jak dobrze rozumie co czyta: Madame słuchała z zainteresowaniem.
Nagle, bez żadnych wstępów, ani przygotowań, powiedziała tonem stwierdzania faktu raczej, aniżeli pytania:
— Była pani w Anglii nauczycielką.
— Nie, myli się pani.
— Jest to więc pierwsza pani próba nauczania? Na moich dzieciach?
Zapewniłam ją, że tak jest. Zamilkła ponownie, kiedy jednak podniosłam głowę, aby wyjąć szpilkę z leżącej przede mną poduszeczki, przekonałam się, że byłam przedmiotem wnikliwej obserwacji ze strony Madame: zdawała się, studiując mnie pilnie i rozmyślając równocześnie nad czymś związanym z moją osobą, oceniać czy i o ile nadam się do, jej samej tylko wiadomych, zamierzeń i celów. Do owego czasu zdążyła pilnie przetrząsnąć już wszystko, co było w moim posiadaniu, powinna więc była chyba uważać, że dostatecznie poznała mnie na tej podstawie. Począwszy wszakże od tego dnia poddała mnie nowym próbom, których trwanie przeciągnęło się około dwóch tygodni. Podsłuchiwała pod drzwiami dziecinnego pokoju, kiedy byłam zamknięta w nim z dziećmi; śledziła mnie — z odpowiednio przezornej odległości — kiedy wychodziłam z nimi na przechadzkę; przekradała się poza osłaniającymi ją drzewami parku czy alei space-

116