Strona:PL Bronte - Villette.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

w każdej wolnej chwili wieczornej aż do najpóźniejszej godziny, do której przepisy domowe pozwalały na palenie lampy, mimo to daleka byłam jeszcze od ufania swojej zdolności poprawnego wysławiania się w tym języku.
Dites donc — odezwała się Madame surowo — vous sentez — vous réellement trop faible?[1]
Mogłam powiedzieć „tak“ i powrócić do społecznego mroku pokoju dziecinnego i tam pleśnieć może przez całą resztę mojego życia. Spojrzawszy wszakże na Madame, podchwyciłam w wyrazie jej oczu coś takiego, co kazało mi dobrze namyśleć się przed powzięciem decyzji. W tej chwili nie sprawiała wrażenia łagodnej, tkliwej kobiety, ale stanowczego, despotycznie władczego mężczyzny. Niezwykła siła woli, jakiej ja sama nie posiadałam nigdy, napięta była w każdym rysie jej twarzy, nie budząc jednak we mnie ani wtóru, ani sympatii, ani także chęci podporządkowania się jej. Stałam, nie czując się ani pociągnięta nią, ani ujarzmiona. Zdawać się mogło, jak gdyby dwie przeciwstawne natury rzuciły sobie wzajem wyzwanie; uświadomiłam sobie też nagle, jaką hańbą jest ta moja nieufność we własne siły, moja małoduszność i bierność, moja opieszałość dążenia ku lepszemu.
— Czy chce pani cofnąć się czy iść naprzód? — zapytała, wskazując ręką nasamprzód na małe pojedyńcze drzwi, prowadzące do domu mieszkalnego, a potem na wielkie, monumentalne podwoje sal klasowych.
En avant! — naprzód — rzekłam.
— Czy ma pani jednak odwagę stanąć wobec klasy, czy może jest pani nadmiernie podniecona — dodała, wyraźnie chłodnąc w miarę mojego ożywiania się, nie przestając wszakże wpatrywać się we mnie twardo i budząc tym tak wielką moją odrazę, że to samo wystarczyło już, aby natchnąć mnie siłą i stanowczością.

Powiedziała to tonem z lekka szyderczym: podniece-

  1. Niech pani powie, czy naprawdę nie czuje się pani na siłach?
119