Strona:PL Bronte - Villette.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

mej warstwy społecznej i do tego samego wieku: nie widywałam nigdy w Anglii takich oczu i twarzy o takim wyrazie. Madame Beck przedstawiła mnie jednym obojętnym, wypowiedzianym chłodno krótkim zdaniem, wyszła dostojnym krokiem z pokoju i pozostawiła mnie samą w nowym moim dostojeństwie.
Nie zapomnę nigdy tej pierwszej lekcji, ani też nieprzeczuwanego podziemnego nurtu życia i charakterów, jakie odsłoniła ona przede mną. Po raz pierwszy zaczęłam wówczas trzeźwo zdawać sobie sprawę z przepastnej różnicy, jaka zachodzi pomiędzy idealną „jeune fille“ — młodym dziewczęciem — w opisach poetów i powieściopisarzy, a tą samą „jeune fille“ jaką jest ona w rzeczywistości.
Jak się zdaje, trzy utytułowane młode panie z pierwszego rzędu zajęły swoje miejsca, z góry już powziąwszy postanowienie, że „une bonne d‘enfant“ — służąca do dzieci, bona czy niańka — nie będzie udzielała im lekcji języka angielskiego. Wiedziały, że udało im się dotychczas już usunąć trzy nauczycielki, które im nie odpowiadały; nie było też dla pewnych siebie młodych dziewcząt tajemnicą, że Madame nie zawaha się w każdej chwili wyrzucić nauczyciela czy „maîtresse“, którzy nie będą umieli zyskać uznania uczennic, że nigdy nie stanie ona po stronie niezdolnych obronić się i nie dopomoże im do utrzymania miejsca, o ile też oni sami nie okażą dość siły do walki, czy dość taktu, niezbędnego do zdobycia powagi, los ich będzie przesądzony. Dlatego też wpatrzone złowrogo w „Miss Snowe“, obiecywały sobie łatwe nad nią zwycięstwo.
Panny: Blanche, Virginie i Angélique rozpoczęły kampanię serią tłumionych szeptów i chichotów, które rychło wzmogły się do głośniejszych śmiechów i pomruków, podchwyconych przez dalsze rzędy i powtórzonych przez nie jeszcze głośniej. Ten wzmagający się bunt sześćdziesięciu przeciwko jednej stał się niebawem upiornie dręczący, zwłaszcza wobec słabego mojego władania francuszczyzną,

122