— Parceque, quand vous serez morte-vous brûlerez tout de suite dans l‘Enfer.
— Croyez-vous?[1]
— Certainement que j‘y crois: tout le monde le sait; et d‘ailleurs le prêtre me l‘a dit.[2]
Izabella była zabawną tępą istotą. Po chwili dodała:
— Pour assurer votre salut là-haut, on ferait bien de vous brûler toute vive ici-bas.[3]
Roześmiałam się. Trudno było w istocie przyjąć naiwne jej uwagi inaczej niż śmiechem.
Czy zapomniał już czytelnik o pannie Fanshave? O ile miałoby tak być, byłabym zmuszona przedstawić mu powtórnie tę młodą damę, jako kwitnącą zdrowiem i urodą wychowankę pensji Madame Beck. Była nią w rzeczywistości. Po przybyciu swoim na Rue Fossette, w dwa czy trzy dni po nagłym moim zainstalowaniu się tutaj, zetknęła się ze mną bez wielkiego zdziwienia. Musiała w jej żyłach płynąć dobra krew, nigdy bowiem nie była żadna księżna doskonalej, bezwzględniej i otwarciej nonszalancka niż ona; nie istniało dla niej uczucie zdziwienia, co najwyżej w postaci słabego, przelotnego spłoszenia. Większość innych właściwości i przejawów jej serca i umysłu zdawała się pozostawać w stanie takiej samej powierzchownej płytkości: jej upodobania i niechęci, jej miłość i nienawiść były nikłe jak pajęczyna, czy babie lato. Jedyną jej cechą prawdziwie mocną, wyraźną i trwałą było jej... samolubstwo.
Nie była dumna i mimo że zajmowałam wówczas skromne stanowisko bonne d‘enfants, a więc służącej, gotowa była zrobić ze mnie od razu rodzaj powiernicy i
- ↑ Bo jak pani umrze, będzie pani od razu smażyła się w piekle. Sądzi pani?
- ↑ Naturalnie, że wierzę w to; wszyscy wiedzą o tym; a zresztą, ksiądz powiedział mi to.
- ↑ Aby zapewnić pani zbawienie w niebie, dobrze zrobionoby, gdyby spalono panią żywcem tutaj na ziemi.