Strona:PL Bronte - Villette.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

glądała, zszedłszy pewnego słonecznego poranka letniego, ślicznie ubrana i doskonale usposobiona, strojna w blado-liliowy jedwab, z długimi jasnymi lokami opadającymi na białe jej ramiona i plecy. Niedziela była świętem, stale spędzanym przez nią u zamieszkałych w tym mieście przyjaciół jej, przy czym dała mi od razu do zrozumienia, że w ich gronie znajduje się ten, który pragnie zostać kimś bliższym dla niej. Rzucone przez nią tu i owdzie słówko, jakiś jej gest nagły, a także ogólne ożywienie jej twarzy i całej postaci ujawniły mi niebawem, że potrafiła wzbudzać gorące uwielbienie, a bodaj nawet prawdziwą miłość. Nazywała swojego wielbiciela „Izydorem“, zaznaczając zarazem, że nie jest to jego rzeczywiste imię, ale jedynie specjalnie nadane mu przez nią; jego własne, jak pozwoliła mi domyśleć się, jego prawdziwe imię jest „bardzo ładne“. Pewnego dnia, słuchając jej przechwalania się na temat żaru miłości, jakiego „Izydor“ dawał jej dowody, zapytałam, czy i ona wzajem kocha go.
Comme cela — tak sobie — odparła — jest bardzo przystojny, i adoracja jego jest dla niej miłą rozrywką. — Ça suffit — to wystarczy.
Przekonawszy się, że znajomość jej z „Izydorem“ trwa dłużej, aniżeli mogłam przypuścić, sądząc z jej bardzo kapryśnych, zmiennych gustów, pozwoliłam sobie pewnego razu zapytać ją zupełnie poważnie, czy młody człowiek, o którym mowa, odpowiada wymaganiom, jakie stawiać mogą od przyszłego zięcia jej rodzice, a nade wszystko jej wuj i ojciec chrzestny zarazem, od którego tak bardzo jest uzależniona. Wyznała mi, że uważa to za mocno wątpliwe, nie przypuszcza bowiem, aby „Izydor“ miał posiadać wiele pieniędzy.
— Zachęca go pani? — zapytałam.
— Szalenie. Czasem — odparła.
— Nie będąc pewną, czy pozwolą pani wyjść za niego za mąż?
— O, jaka z pani skrupulatka! Wcale nie mam ochoty wyjść za mąż. Jestem za młoda jeszcze.

133