wiście młody) nie miał powierzchowności pospolitej. Wzrostu imponująco wysokiego — co szczególnie uderzało w tym małym pokoju, pośród gromady kobiet o typowych kształtach krępych Holenderek — miał piękny, wyrazisty, ostro odcinający się profil. Oczy jego zbyt bystro może, zbyt wnikliwie i zbyt często prześlizgiwały się z jednej twarzy na drugą, były wszelako bardzo pociągające, tak samo jak jego usta. Podbródek miał zaokrąglony, miękki i przedzielony pośrodku, skończenie grecki. Co się tyczy jego uśmiechu, trudno było od razu znaleźć odpowiednio obrazujące go określenie: było w nim coś dziwnie ujmującego, zarazem jednak coś takiego, co budziło w patrzących na ten uśmiech uświadomienie sobie własnych słabostek i stron ujemnych: jak gdyby ironia tego uśmiechu ich właśnie dotyczyła. Fifince zdecydowanie podobał się jednak doktór i jak widać natchnął ją ufnością, albowiem, pomimo bólu, jaki sprawił jej opatrunek, wyciągnęła do doktora zdrową rączkę, aby uścisnąć ją przyjacielsko na dobranoc. Ujęty tym, poklepał ją serdecznie po zdrowej łapce, a potem zeszedł na dół z Madame, doskonale usposobioną i żywo opowiadającą, on zaś słuchał jej opowiadań z wyrazem pogodnie uprzejmym, niewolnym jednak od nieświadomie złośliwej żartobliwości trudnej prawdziwie do opisania.
Zauważyłam, że jakkolwiek mówił po francusku płynnie i zupełnie poprawnie, lepiej jednak władał językiem angielskim. Miał też cerę, oczy i budowę Anglika. I jeszcze coś więcej zauważyłam. W chwili, kiedy, mijając mnie, zwrócił się twarzą w moją stronę, — nie po to zresztą, aby odezwać się do mnie, ale do Madame — stanął w ten sposób, że byłam zmuszona nieledwie do patrzenia na niego — zaczęło kształtować się w moim umyśle coraz wyraźniej pewne wspomnienie, które zaświtało w nim po raz pierwszy w momencie usłyszenia jego głosu. Tak, był to ten sam pan, z którym mówiłam w biurze po przyjeździe dyliżansem, ten sam, który dopomógł mi do wywiedzenia się o mój bagaż i który prze-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.
149