Strona:PL Bronte - Villette.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

szona jestem, niestety, stwierdzić, chociażby miało to brzmieć bardzo upokarzająco dla mojej osoby, że stanowiłam pod tym względem niewątpliwy wyjątek. W stosunku do mnie nie ponosiły jego błękitne oczy, spokojne jak niebo i zbliżone barwą do nieba, żadnej tego rodzaju winy. Chociaż więc słuchałam rozmów moich koleżanek, dziwiąc się często ich wesołości, ich pewności siebie i zadowoleniu ich z samych siebie, nie pomyślałam jednak nigdy o naśladowaniu ich, o pójściu drogą, po której kroczenia zdawały się tak pewne. Nie był to więc billet-doux; przeświadczona o tym bez skrupułu otworzyłam liścik. Brzmiał on jak następuje:
„Aniele mojego serca! Tysiączne dzięki za dotrzymanie przyrzeczenia, o czym nie śmiałem marzyć prawie. Sądziłem, że jest to tylko coś w rodzaju żartu z Twojej strony; sama uważałaś zresztą krok ten za tak bardzo ryzykowny ze względu na porę tak wielce nieodpowiednią i alejkę tak zupełnie samotną, obieraną na miejsce przechadzek przez tego smoka, nauczycielkę angielskiego — une véritable bêgueule Britannique à ce que vous ditesespèce de monstre, brusque et rude comme un vieux caporal de grenadiers, et revêche comme une réligieuse[1] — (zechce czytelnik łaskawie wybaczyć skromność, z jaką oddaję ten schlebiający mi wizerunek w jego autentycznym brzmieniu).

— „Domyślasz się, aniele mój“ — wyczytałam w dalszym ciągu listu, — „że mały Gustaw z powodu jego choroby został przeniesiony do pokoju wychowawcy — do tego uprzywilejowanego pokoju, którego okno wychodzi na ogród waszego więzienia. Otóż ja, wzór troskliwego wujaszka, mam prawo odwiedzać Gustawa. Z jakim drżeniem podszedłem do okna i zajrzałem do Raju — Raju dla mnie, mimo że jest pustynią dla Ciebie! — jakim lękiem przejmowała mnie myśl, że nie dostrzegę w nim

  1. Wierutnie fałszywa skromnisia brytyjska, jak mówisz — rodzaj potwora, opryskliwego i szorstkiego, jak stary kapral grenadierów, cierpka jak zakonnica.
175