Strona:PL Bronte - Villette.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

nąć oszołomionymi uszami. Na treść książki składały się legendy o świętych. Boże wielki! — wymawiam te słowa z szacunkiem — jakież to były legendy! Jacy pyszałkowato przechwalający się junacy musieli być ci święci, jeśli mogli chełpić się wszystkimi tymi wyczynami, czy wymyślać opowiadania o wszystkich tych cudach. Legendy te nie były jednak niczym innym, jak tylko opisem popełnianych przez mnichów dziwactw i ekstrawaganacyj, z których można było co najwyżej śmiać się w głębi duszy. Poza tymi legendami mieściła książka nadto omawianie spraw księży, opisywana tu wszakże księża polityka była o wiele gorsza, aniżeli opisy czynów, zaczerpnięte z życia zakonników. Uszy paliły mnie przy słuchaniu opowieści o moralnym męczeństwie, narzucanym przez Rzym, o siejących postrach niedyskrecjach spowiedni ków, którzy niecnie nadużywali przywilejów konfesjonału, aby w straszliwy sposób gnębić damy wysokiego rodu, czyniąc z hrabin i księżniczek najbardziej udręczone pod słońcem niewolnice. Opowiadania w rodzaju takich, jak o Konradzie Węgierskim i Elżbiecie, powtarzały się nieustannie z całą grozą przeraźliwej swojej przestępczości, ohydnej tyranii i potwornej bezbożności: opowieści, które były dla mnie przytłaczającą zmorą ciemiężenia, udręk i nędzy.
Asystowałam przy tej „lecture pieuse“ w ciągu kilku wieczorów, usiłując zachować możliwy spokój. Raz jeden tylko złamałam końce moich nożyczek, bezwiednie wraziwszy je zbyt głęboko w zmurszałą, stoczoną przez robaki krawędź stojącego przede mną stołu. W końcu wszakże do tego stopnia nie byłam w stanie opanować mojego wzburzenia, czułam w skroniach tak gwałtowny napływ krwi, tętniącej wzmożoną falą we wszystkich moich żyłach i odzywającej się bólem fizycznym wręcz w moim sercu, tak fatalnie zakłócony był mój sen, że zmuszona byłam wyrzec się dalszego słuchania. Przezorność nakazywała jak najszybsze usunięcie mojej osoby z tego miejsca z chwilą, gdy wyjmowano czcigodną księgę, winowajczynię zamącenia spokoju mojego ciała i ducha.

184