Strona:PL Bronte - Villette.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

przekonań, sądów i myśli — musiałybyśmy też obie równocześnie dojść do przekonania, że drogi nasze muszą rozejść się niezwłocznie, że praca po społu stała się odtąd dla nas obu niepodobieństwem.
Jaki byłby cel narażania się na podobną katastrofę? Nie byłam wcale rozgniewana i nie miałam najmniejszej ochoty opuszczenia zakładu wychowawczego Madame Beck. Trudno byłoby mi wyobrazić sobie chlebodawczynię, której jarzmo byłoby równie łatwe do dźwigania. Prawdziwie zresztą lubiłam ją za jej trzeźwy rozum bez względu na sąd mój o jej zasadach. Co się tyczy jej systemu szpiegowania, nie wyrządzał mi on żadnej krzywdy: mogła stosować go do mojej osoby ile tylko chciała: byłam tak samo zabezpieczona przed szpiegami w beznadziejnym ubóstwie mojego serca, jak puste sakwy żebraka chronią go przed złodziejem.
Zdecydowana w jednej chwili, zawróciłam i zbiegłam ze schodów szybko i bezszelestnie, jak pająk, który w tej samej chwili prześlizgnął się po krawędzi balustrady schodowej.
O, jak szczerze śmiałam się, znalazłszy się szczęśliwie w sali klasowej. Wiedziałam teraz na pewno, że Madame rozpoznała doktora Johna w ogrodzie; wiedziałam również co o tym myśli. Ubawił mnie widok podejrzliwej tej istoty, tak śmiesznie sprowadzonej na manowce zrodzonymi w jej własnej wyobraźni domysłami. Kiedy jednak uśmiech zamarł na moich ustach, ogarnął mnie rodzaj gniewnego rozgoryczenia. Jak gdyby uderzono w skałę, z której trysnęły wody Meriby. Nigdy jeszcze nie byłam wydana na łup tak dziwnych i tak sprzecznych uczuć, stwarzających w duszy mojej tak wielki chaos jak w ciągu jednej godziny tego wieczora: serce moje targane było bólem zarazem i podniecane do śmiechu, opanowane głębokim smutkiem i ogniem zapału. Płakałam gorącymi łzami, nie dlatego, że Madame podejrzewała mnie — nie dbałam ani trochę o skierowanie w moją stronę jej podejrzenia — ale z innych powodów. Cały mój spokój wewnętrzny załamał się, wstrząśnięty skomplikowanymi

187