dę przekonana, że nie zbraknie mi odwagi zwrócenia się do niego bezpośrednio z podobnym pytaniem.
Mała Georgetka była teraz rekonwalescentką, i dlatego lekarz jej odwiedzał ją bardzo rzadko; może nawet zaniechałby całkowicie swoich wizyt, gdyby Madame nie zażądała od niego wpadania od czasu do czasu dopóki dziecko nie będzie zupełnie zdrowe.
Pewnego wieczora, wnet potem, kiedy wysłuchałam wyszczebiotanych łamaną angielszczyzną modlitw małej i położyłam ją do łóżeczka, weszła Madame do pokoju dziecinnego. Ująwszy Georgetkę za rączkę, rzekła:
„Cette enfant a toujours un peu de fièvre — i, ogarnąwszy mnie bystrzejszym spojrzeniem, aniżeli było to jej zwyczajem, dodała: — „Le Docteur John l‘a-t-il vue dernièrement? Non, n‘est-ce pas[1].
Wiedziała o tym oczywiście lepiej niż ktokolwiek inny w domu.
— Wychodzę teraz — dodała — pour faire quelques courses en fiacre — pojadę dorożką, aby załatwić kilka spraw. — Wstąpię do doktora Johna i przyślę go do małej. Chciałabym, aby zbadał ją dzisiaj wieczorem jeszcze: dziecko ma mocno zaczerwienione policzki i zbyt przyśpieszony puls. Pani, miss Lucy, będzie musiała przyjąć go zamiast mnie. Nie będzie mnie w domu.
Ani się śniło. Dziecko było zdrowe, a zarumienione policzki miało z powodu upału lipcowego. Zupełnie tak samo nie zachodziła potrzeba posłania po księdza, aby namaścił ją przed śmiercią olejami, jak po doktora, aby zapisał jej jakieś lekarstwo. Z drugiej zaś strony Madame bardzo rzadko robiła „courses“ — załatwiała sprawy — wieczorem, a co więcej, po raz pierwszy tego dnia zdecydowała się być nieobecną podczas wizyty doktora Johna. Wszystko to razem wskazywało na jakiś ukryty plan, jak zrozumiałam od razu. Nie budziło jednak we mnie żadnego niepokoju.
- ↑ Dziecko ma wciąż jeszcze trochę gorączki. Czy doktór John widział ją ostatnio? Nie, prawda, że nie.