Strona:PL Bronte - Villette.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

jącą w ogóle służbę w Villette, stanęła na progu, aby usłyszeć co doktór ma do powiedzenia. Obecność Madame zmusiłaby ją do wycofania się do swojej loży, czy do przedsionka; mną, tak samo jak każdą inną z nauczycielek, nie krępowała się ani trochę. Szykowna, zręczna i zuchwała stanęła, wsunąwszy ręce w kieszonki eleganckiego fartuszka, oczkując na doktora Johna z tak samo niewzruszoną swobodą, jak gdyby był namalowanym obrazkiem, a nie żywym człowiekiem z krwi i kości.
Le marmot n‘a rien, n‘est ce pas?[1] — zapytała, wskazując ruchem głowy małą Georgetkę.
Pas beaucoup — nic wielkiego — odparł doktór, gryzmoląc pośpiesznie na wyrwanej z receptariusza kartce niewinny jakiś przepis.
Eh bien? — I cóż — zagadnęła go Rozyna, podchodząc tuż blisko do niego w chwili, kiedy odkładał swój ołówek. — A szkatułka? Znalazł ją pan doktór? Uciekł pan wtedy jak zmieciony; nie miałam czasu zapytać się.
— Znalazłem. Tak.
— Kto rzucił ją więc? — badała w dalszym ciągu Rozyna, wypowiadając z niezrównaną swobodą pytania, które ja sama tak bardzo pragnęłam zadać, nie miałam jednak ani zręczności, ani śmiałości zwrócenia się z nimi do niego. Jak krótką drogą, która innym wydaje się nieosiągalnie daleka, umieją niektórzy docierać do zamierzonego celu!
— Może jest to moja tajemnica — odparł doktór John krótko, bez cienia wyniosłości jednak. Zdawał się najzupełniej rozumieć cechy typowej gryzetki, jaką była fertyczna nasza odźwierna.
Mais enfin — ostatecznie jednak — dodała niezrażona — pan doktór wiedział, że została rzucona, skoro przyszedł pan do nas szukać jej?! Skąd mógłby pan wiedzieć?

— Odwiedziłem właśnie małego pacjenta w męskim ko-

  1. Nic nie jest brzdącowi, prawda?
191