Strona:PL Bronte - Villette.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

o Rozynie; na ogół nie była typem ujemnym, nie miała tylko pojęcia, że może być coś uwłaczającego w wyciąganiu z gotowością ręki po wszystko, co w nią wpadało, ani też żadnego zuchwalstwa w paplaniu bezmyślnie jak sroka wobec najlepszego człowieka w całym Chrześcijaństwie.
Scena powyższa pouczyła mnie o jednym jeszcze poza sprawą samej skrzynki z kości słoniowej, o tym mianowicie, że nie właścicielka muślinowej sukienki, różowej czy popielatej, ani także eleganckiego fartuszka z falbankami i kieszonkami, była sprawczynią złamania serca doktora Johna: ta strojna gryzetka ponosiła w równie małym stopniu winę, jak leżąca w łóżeczku w swoim bladoniebieskim szlafroczku mała Georgetka. Tym lepiej. Kogo jednak obciążała ta wina? Jaka była podstawa, jakie źródło, jakie ostateczne wyjaśnienie całej tej sprawy? Niektóre jej punkty zostały wyjaśnione, ileż jednak pozostaje w dalszym ciągu ciemnych jak noc?
— Bądź co bądź — powiedziałam sobie — nie może i nie powinno cię to nic obchodzić. To nie twoja sprawa. Odwróciwszy wzrok od twarzy, w którą nieświadomie wpatrzona byłam badawczo, spojrzałam przez okno, wychodzące na położony pod nim ogród. Doktór, który stał przy łóżeczku małej, zaczął powoli wciągać rękawiczki, przyglądając się dziecku przymykającemu już sennie oczki i rozchylającemu w regularnym oddechu różane usteczka. Czekałam na jego odejście po pośpiesznym, jak zazwyczaj, skinięciu mi głową na pożegnanie i, co najwyżej, bąknięciu „dobranoc“. W chwili właśnie, kiedy ujmował za kapelusz, oczy moje, utkwione w wysokich domach przytykających do ogródka, dostrzegły jedno wspomniane już okratowanie okienne uchylone ostrożnie; przez otwór wysunęła się czyjaś ręka i biała rękawiczka — obie dawały wyraźnie znaki. Nie wiem, czy odpowiedź na to hasło została dana z jakiegoś niewidzialnego punktu własnego naszego gmachu mieszkalnego, bezpośrednio wszakże potem zawirował w powietrzu i upadł na ziemię wyrzucony przez owo uchylone okno drob-

193