Ta strona została uwierzytelniona.
spłoszyło doktora Johna. Stał jeszcze oszołomiony, kiedy weszła, spokojna, opanowana, w najlepszym usposobieniu: ten tylko kto nie znałby jeszcze jej zwyczajów, mógłby uwierzyć, że powróciła do domu przed chwilą dopiero, ani przypuszczając, że ucho jej przyklejone było przez dziesięć minut co najmniej, do dziurki od klucza. Udała ponowne kichnięcie, oświadczając, że jest „enrhumée“ — zakatarzona — a potem zaczęła żywo wyliczać ile zdążyła załatwić, posługując się dorożką, „par ses courses en fiacre“.
Rozbrzmiał dzwon, wzywający na modlitwę. Wyszłam, pozostawiając ją sam na sam z doktorem.
197