toute bégueule qu‘elle soit — elle fera mon affaire, et je saurai pourquoi.[1].
I wnet potem, z poważną uprzejmością (wyobrażał sobie widocznie, że nie doszły moich uszu jego niezbyt uprzejme pomruki) zwrócił się do mnie i najpotworniej zniekształconą angielszczyzną bąknął: Miss... musi pani grać! Nie ruszę się stąd!
— Czym mogę służyć panu, Mr. Paul? — zapytałam. Był to Mr. Paul we własnej osobie, w stanie większego podniecenia niż kiedykolwiek.
— Musi pani grać. Nie może pani wykręcać się, ani grymasić, ani udawać skromnisi. Przejrzałem panią na wylot zaraz pierwszego wieczora, kiedy pani zjawiła się tutaj. Widzę pani moyens — środki —; potrafi pani grać, musi pani grać.
— O czym pan mówi, Mr. Paul?! Nie rozumiem pana.
— Nie ma czasu do stracenia — mówił, a raczej trzepał dalej po francusku — musimy rzucić do licha wszelkie wahania, wykręty, wszelką minoderię. Musi pani przejąć rolę.
— W wodewilu?!
— W wodewilu. Nareszcie zrozumiała pani.
Zaparło mi oddech z przerażenia. O czym ten człowiek mówi?
— Niech pani posłucha! — rzekł. — Wyjaśnię pani, o co idzie, a pani odpowie „Tak!“ albo „Nie!“ — i, zależnie od odpowiedzi pani, będę wiedział co mam o pani myśleć.
Policzki jego płonęły opanowanym z trudnością podnieceniem, najwyższym, do jakiego zdolna była jego niesłychanie pobudliwa, zapalna natura; oczy jego rzucały ostre błyski. Nie mogło ulegać wątpliwości, że wszelka, nie odpowiadająca jego zamierzeniom, niemiła mu decyzja, wszelkie opieranie się, wahanie, a nade wszystko
- ↑ Tak. Ona właśnie. Znam ją: to Angielka. Tym gorzej. Chociaż jest Angielką, a tym samym skromnisią — nada mi się i będę wiedział dlaczego.