Strona:PL Bronte - Villette.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

na pozór, faktycznie jednak wpatrzony i wsłuchany z napięciem — doktór John.
Odgrywana scena zdawała się przenikać w głąb jego duszy. Oczy jego przemawiały najwyraźniej, nie umiałam jednak rozróżnić co właściwie mówiły. Podnieciło mnie to, wysnułam też z tej wymiany spojrzeń całą opowieść, której treścią zabarwiłam odgrywaną przeze mnie rolę, mój sposób ubiegania się o Ginevrę. W „Niedźwiedziu“, czyli szczerym kochanku, dopatrzyłam się doktora Johna. Czy wzbudził on litość w moim sercu? Nie. Skrzepiłam bardziej jeszcze całą moją moc uwodzicielską, aby skutecznie z nim współzawodniczyć i wyjść z tych zawodów zwycięsko. Wiedziałam, że jestem fanfaronem tylko i fircykiem, tej wszakże, która zdolna była odrzucić jego — ja mogłam i powinna byłam właśnie podobać się w tej odgrywanej przeze mnie postaci. Wiem teraz, że grałam, jak ten, kto pragnie i zdecydowany jest wygrać kampanię, dokonać zwycięskiego podboju. Ginevra dopomagała mi skutecznie: łączne nasze usiłowania wpłynęły na wydatne przeistoczenie mojej roli: wyzłociły fanfarona i fircyka od stóp do głowy.
Mr. Paul powiedział nam pomiędzy jednym aktem a drugim, że nie ma pojęcia co nas opętało i zaznaczył na wpół z wyrzutem:
C‘est peut-être plus beau que votre modèle, mais ce n‘est pas juste.“[1]

Ja sama także nie zdawałam sobie sprawy co właściwie mnie opętało, w niewytłumaczony wszakże dla siebie sposób dążyłam do zaćmienia „Niedźwiedzia“, to znaczy — doktora Johna. Ginevra była czuła i tkliwa; jakże więc nie miałam zdobywać się na rycerskość? Trzymając się z dosłowną wiernością tekstu roli, zmieniłam zasadniczo jej ducha. Gdybym nie włożyła w jej odtworzenie całego serca i szczerego zainteresowania, nie mogłabym odegrać jej wcale. A przecież musiałam ją odegrać — zabarwi-

  1. Może jest to piękniejsze niż pierwowzór pani, ale nie jest wierne.
223