liwego rzucania przez niego na słuchaczki gromów, czy odezwać się głośniejszym słówkiem w chwili osobliwego jego podrażnienia, które przeistaczało ludzkie jego oblicze w maskę inteligentnego tygrysa. Otóż, Mr Paul miał prawo tańczyć z kim tylko chciał, biada też temu, kto odważyłby się przeszkodzić mu i zmącić rytm jego pas — kroków — tanecznych.
Wszyscy inni mężczyźni dopuszczani byli na fête de Madame jedynie w roli widzów — i to z (udawaną) niechęcią, pod naciskiem próśb i zaklęć, dzięki szczególnym względom i dobroci pani przełożonej. Nad wszystkimi tymi łaskawie dopuszczanymi do sanktuarium sprawowała ona przez cały wieczór czujną osobistą surveillance, trzymając ich w najdalszym, najsamotniejszym, najciemniejszym kącie carré, w który wtłaczała całą tę nieliczną osamotnioną gromadkę „de jeunes gens“ — młodych ludzi — pochodzących z najlepszych rodzin, dorosłych synów obecnych tu matek i braci panienek, kształcących się na tej pensji. Przez cały wieczór stała Madame na straży tych „jeunes gens“, opiekując się nimi czujnie i troskliwie jak matka, nieubłaganie wszakże jak smok. Odgrodziła ich jak gdyby kordonem, daremne były też ich błagania i zaklęcia, aby pozwoliła im przedostać się poza nieprzebytą tę zaporę i raz jeden chociażby zatańczyć z tą „belle blonde“ — piękną blondynką, czy z ową „jolie brune“ przystojną brunetką — czy wreszcie z tą „jeune filie magnifique aux cheveux noirs comme le jais“ — z tą wspaniałą młodą dziewczyną, z włosami czarnymi jak węgiel.
— Taisez-vous! — odpowiadała Madame nieubłagana i bohaterska. — „Vous ne passerez pas à moins que ce ne soit sur mon cadavre, et vous ne danserez qu‘avec la nonnette du jardin“[1] (powołując się na legendę). Po takiej odprawie majestatycznie, niby mały Bonaparte, przechadzała się w dalszym ciągu wzdłuż smutnego, zgnębionego
- ↑ Zamilcz pan. Przejdzie pan po moim trupie chyba i będzie pan tańczył jedynie z mniszką z ogrodu.