Strona:PL Bronte - Villette.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

ka angielskiego, wdrożenia dziewięćdziesięciu organów mowy do tego, co było dla nich zadaniem nie do pokonania nieomal — do zdobycia sposobu należytego wymawiania sepleniących i syczących dźwięków mowy wyspiarzy.
Nadszedł dzień egzaminu. Dzień Sądu! Wychowanki zakładu wystąpiły starannie, acz z biciem serc, ubrane w strój nacechowany odpowiadającą chwili powagą — nic przezroczystego, ani powiewnego, żadnej białej gazy, ani błękitnych wstążek. Nakazem dnia były ciemne, pod samą górę zapięte suknie wełniane.
Wydało mi się, że rola moja była tego rana osobliwie trudna do podołania jej: spośród wszystkich nauczycielek spadł na moje barki największy, główny ciężar! Żadna z koleżanek moich nie miała egzaminować uczennic sama z przedmiotu swojego nauczania — obowiązek ten brał na siebie Mr. Paul, wykładający literaturę. Ten autokrata szkolny nieugięcie dzierżył skupione w swoim ręku cugle rządów, wszystkie nici kierownicze, stale odrzucając ofiarowywaną mu w tym względzie pomoc kolegów i koleżanek. Nie chciał niczyjego współdziałania. Sama Madame nawet, która wolałaby osobiście kierować egzaminem z geografii, stanowiącej jej specjalność, zmuszona była ustąpić i podporządkować się despotycznym rządom swojego kuzyna. Odsunąwszy w ten sposób od pracy egzaminacyjnej cały zespół nauczycielek i nauczycieli stał Mr. Paul na estradzie sam jeden. Gniewało go tylko, że był zmuszony zgodzić się na jedno jedyne odstępstwo od tej reguły. Nie mógł poradzić sobie z egzaminem z języka angielskiego, którego nie znał, chcąc nie chcąc więc zmuszony był, nie ukrywając zresztą swojego niezadowolenia i zawodowej zazdrości, pozostawić ten dział właściwemu nauczycielowi, czy nauczycielce.
Nieustanna walka, toczona przez Mr. Paul z „amour propre“ każdego człowieka poza nim samym jedynie, stanowiła jedno z dziwactw dzielnego, ale gwałtownego, zachłannego tego małego człowieczka. Cechowało go osobliwe upodobania do wszelkich publicznych popisów, na któ-

244