rych mógł występować jako główna osoba działająca, zarazem jednak żywiołowo nie znosił czynienia tego samego przez innych. Nie dopuszczał też do podobnych występów nikogo, tłumił bezwzględnie wszelkie cudze usiłowania w tym kierunku, o ile zaś był zmuszony ustąpić, wrzał i pienił się niczym para nagromadzona pod zamknięciem.
W wigilię dnia egzaminu przechadzałam się wieczorem po ogrodzie, tak samo jak inne nauczycielki oraz wszystkie stałe pensjonarki. Mr. Emanuel podszedł do mnie w „allée défendue“. W ustach miał cygaro, jego okrycie — kroju wielce osobliwego, a raczej pozbawione wszelkiego kroju — wisiało na nim ciemne i groźne, chwast bonnet grec ponuro ocieniał jego lewą skroń; czarne bokobrody skręcały się i kłębiły, niby zjeżony włos rozgniewanego kota; jego niebieskie oczy omraczał cień posępny.
— Ainsi — zaczął, stając nagle przede mną i przystępując bez wstępów do rzeczy — vous allez trôner comme une reine, demain, trôner à mes côtés? Sans doute vous savourez d‘avance les délices de l‘autorité. Je crois vous voir je ne sais pourquoi rayonnante, petite ambitieuse.[1]
Otóż faktem było, że pozostawał on co do tego w najzupełniejszym błędzie. Nie spodziewałam się, ani też nie mogłam spodziewać się ze strony jutrzejszej publiczności pochlebnej oceny, a tym bardziej zachwytów nade mną w tej samej mierze, w jakiej mógł on liczyć na nie. Nie wiem jakich uczuć doznawałabym, gdyby publiczność ta składała się z tak wielu osobistych moich przyjaciół i znajomych, jakich liczył pośród niej Mr. Paul Emanuel: mówię więc tylko o faktycznym stanie rzeczy. Na mnie rzucały triumfy szkolne słabe jeno odblaski. Dziwiłam się i dziwię się wciąż jeszcze, jak to być mogło, że
- ↑ A więc będzie pani tronowała jako królowa jutro przy moim boku! Delektuje się pani pewno naprzód już, rozkoszą władzy. Wydaje mi się pani sam nie wiem dlaczego promieniejącą radością, ambitne stworzenie!