owo ognisko domowe zagasło już od dawna, nie mógł więc złożyć mnie przed nim mój duch opiekuńczy, zwłaszcza, że mieszkańcy domu, w którym płonęło to ognisko, przenieśli się daleko, uniósłszy wraz z sobą swoje Penaty i Lary.
Służąca odwróciła w tej chwili głowę w moją stronę i, widząc, że mam oczy otwarte, zdradzające wyrazem swoim — tak jej wydało się przynajmniej — podniecenie i zaniepokojenie, odłożyła robotę, i podeszła do małego stolika, nalała trochę wody z karafki do kieliszka, odmierzyła do niego pewną ilość kropel z buteleczki, z kieliszkiem w ręku zbliżyła się do mnie i podała mi lekarstwo. Jaki to ciemno-zabarwiony napój? Jaki eliksir czarodziejski, czy roztwór zaczarowany?
Nie pora była już jednak pytać się o to — od razu posłusznie przełknęłam podany mi lek. Spokój zapanował w moich, tak wzburzonych przed chwilą myślach; mózg mój zalała fala dobroczynna, coraz milej kojąca, niby balsam zbawczy. Bolesna słabość opuściła moje członki, mięśnie moje obezwładniła senna drętwota. Utraciłam możność poruszania się, że jednak równocześnie utraciłam i chęć także wykonywania jakichkolwiek ruchów, nie było to dla mnie żadną przykrością. Uważna służąca postawiła ekran pomiędzy mną a światłem; widziałam ją podnoszącą się, aby to uczynić, nie przypominam sobie wszakże, abym miała widzieć ją siadającą ponownie na zajmowane przez nią uprzednio miejsce. W przerwie pomiędzy dwoma tymi aktami zasnęłam.
Kiedy przebudziłam się, wszystko uległo ponownej zmianie. Otaczało mnie pełne światło dzienne; nie było to wszakże rozsłonecznione światło dnia letniego, raczej ołowiana posępność słotnej jesieni. Byłam pewna teraz, że jestem w „pensionnat de demoiselles“. Utwierdził mnie w tym mniemaniu siekący o szyby deszcz, świst i wycie wichru wśród drzew, które wskazywały na istnienie ogrodu poza oknami, chłód, białość i osamotnienie, pośród których leżałam. Mówię „białość“, bowiem białe dym-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/277
Ta strona została uwierzytelniona.
267