Strona:PL Bronte - Villette.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

i dojrzeje, błyskawicznie zapłonie w nich iskra żywego odzewu na wezwanie miłosne: trudniej byłoby przewidzieć, czy dochowają one wiernie żaru tego uczucia. Kapryśny zarys pięknych jego ust był ostrzeżeniem niejako, że zbyt wyraźnie okazywana mu, zdobyta bez większego wysiłku z jego strony miłość łatwo spotkać się może z jej lekceważeniem przez niego.
Usiłując przyjąć każde nowe odkrycie ze spokojem, na jaki tylko zdolna byłam zdobyć się, szepnęłam sama do siebie: „O, ten portrecik wisiał zazwyczaj w pokoju jadalnym nad kominkiem. Zawsze wydawało mi się, że umieszczono go zbyt wysoko. Pamiętam, że zwykłam włazić na taburet fortepianowy, aby zdjąć ten portret ze ściany, wziąć go do ręki i napatrzeć się tym wesoło iskrzącym się oczom, których błysk spod orzechowych rzęs zdawał się uwięzionym na płótnie uśmiechem. Pamiętam też jak bardzo podobało mi się żywe zabarwienie policzków i wyraz oczu. Trudno było mi także wyobrazić sobie coś bardziej uroczego niż ten wykrój ust, czy zarys podbródka; i ja nawet w ówczesnej nieświadomości swojej czułam jak bardzo są one piękne, rozważałam też zadawane sobie samej pytanie:
— Czy możliwe, aby to, co tak bardzo czaruje, zdolne było zarazem ranić boleśnie?
Pewnego razu, tytułem próby, podniosłam maleńką Miss Home i powiedziałam jej, aby przyjrzała się portretowi.
— Podoba ci się ten portret, Polly? — zapytałam. — Ale mała nie odpowiedziała nic, wpatrywała się tylko długo w malowaną twarz chłopca, wreszcie wrażliwe oczy jej omroczył cień smutku.
— Niech mnie pani spuści na podłogę — rzekła.
Spuściłam ją, pomyślawszy:
— I to dziecko również wyczuwa podświadomie czar niebezpieczny, jakim tchną rysy chłopca.
Wszystko to odżyło nagle w mojej pamięci.
— Tak, miał wady, niewątpliwie, mimo to rzadko spot-

271