Strona:PL Bronte - Villette.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.

odwracając ode mnie skromnie spuszczanych zazwyczaj oczu.
— Rozumie mnie pan teraz?
— Najzupełniej.
W tym momencie wdała się w rozmowę naszą pani Bretton. Daleka od skrupułów, jakimi kierował się jej syn, zarzuciła mnie wszelkiego rodzaju pytaniami. Aby zadowolnić jej ciekawość zmuszona byłam cofnąć się pamięcią do minionych dni, odtworzyć wszystkie przeżyte przejścia i troski i wyjaśnić jej powody pozornego mojego trzymania się z daleka koniecznością porania się w pojedynkę z Życiem, ze Śmiercią, z Klęskami, ze złym Losem. Z kolei oni oboje opowiedzieli mi o zmianach, jakie zaszły w ich życiu. Okazało się, że i u nich także nie poszło wszystko gładko: fortuna, niegdyś taka szczodra dla nich, odwróciła się od nich i przestała darzyć ich po dawnemu swoimi łaskami. Odważna wszelako i energiczna matka, mająca do pomocy tak dzielnie współwalczącego przy jej boku zapaśnika w osobie syna, była należycie uzbrojona do stoczenia zwycięskiej walki ze światem. Doktór John był z rodzaju tych, przy których kołysce czuwać musiały dobroczynne wróżki. Może też urodził się pod pomyślną gwiazdą. Przeciwności mogły najsrożej szczerzyć do niego mordercze swoje kły, potrafił zawsze wszelako rozbroić je i pokonać siłą swojego uśmiechu. Silny, stale dobrej myśli, stanowczy, zarazem rycerski, nie działający nieopatrznie, acz nieustraszenie odważny, był jak stworzony do zwycięskiego przeciwstawienia się wyrokom Losu i zyskania z kamiennie nieubłaganych jego oczu błysku przyjaznego nieomal.
W dziedzinie pracy zawodowej, jaką obrał, było już teraz powodzenie jego najzupełniej ustalone. Przed trzema miesiącami, jak opowiedzieli mi oboje, wynajął ten dom (mały pałacyk, odległy o pół mili angielskiej od Porte de Crécy) ze względu na zdrowie swojej matki, której powietrze miejskie stanowczo nie służyło. Kiedy sprowadził ją do tego domu, zabrała z sobą, opuszczając Anglię, dawne umeblowanie z ulicy Ś-ej Anny w Bretton, te przy-

282