Strona:PL Bronte - Villette.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.

przyglądając mu się: westchnął z cicha, sam do siebie; westchnienie to było znać wtórem do jego myśli. Zbędnym byłoby zastanawiać się bliżej nad przyczyną chwilowego jego smętku. Wiem, że wzbudził go w nim widok piękna; myśl jego ulatywała niewątpliwie ku Ginevrze. Poczułam, że skoro wiem o tym, jest moim obowiązkiem wymienić imię tej, która wypełniała jego myśli. Był, oczywiście, w każdej chwili gotów najchętniej podjąć ten temat: w oczach jego wyczytałam żywe zainteresowanie, z trudnością hamowany pęd do mówienia o ukochanej i chęć dania upustu swoim uczuciom dla niej. Zawahałam się od czego zacząć, aby nie wprawić go w zakłopotanie, którego chciałam zaoszczędzić mu za wszelką cenę. Czułam, że wystarczy wymienić imię jego bogini, a wytryśnie od razu niepowstrzymany potok litanii miłosnej. Obmyśliłam wstępne zdanie:
— Czy wiadomo panu, że panna Fanshave podróżuje z panią Cholmondeley?
Otwierałam już usta, aby zadać mu to pytanie, kiedy nagle przekreślił moje plany poruszeniem innego tematu.
— Pierwszym moim zadaniem dzisiaj rano — rzekł i, wyzbywając się od razu wszelkich sentymentów i powracając na ziemię ze swojej wędrówki podobłocznej, usiadł na najbliższym krześle — było udać się na Rue Fossette, aby uspokoić waszą cuisinière — kucharkę — że jest pani w bezpiecznym schronieniu, w dobrych rękach. Niech sobie pani wyobrazi, że nie zdążyła ona wcale jeszcze zauważyć nieobecności pani w domu: była przekonana, że śpi pani spokojnie w sali sypialnej. Sądząc z tego, łatwo domyśleć się, jak starannie była pani doglądana i pielęgnowana!
— O, to zupełnie zrozumiałe — pośpieszyłam uspokoić go. — Gotton nie mogła nic więcej zrobić dla mnie poza przynoszeniem mi od czasu do czasu filiżanki ziółek, sławnej ich tisane, i kawałka chleba, ja zaś tak często w ciągu ostatniego tygodnia odmawiałam przyjęcia jednego i drugiego, że mogło uprzykrzyć się zacnej niewie-

291