Strona:PL Bronte - Villette.djvu/305

Ta strona została uwierzytelniona.

ki i samotności. Uczucie to musiało wreszcie znaleźć jakieś ujście, o ile nie miało zabić mnie. Porównać je mogę jedynie z prądem (na pewno zrozumie pan mnie, panie doktorze), jaki przepływa przez serce, i jaki, o ile aneuryzmat, czy innego rodzaju stan chorobowy, zatyka naturalne jego drogi, szuka ujścia anormalnego. Potrzeba mi było towarzystwa, potrzebna mi była przyjaźń, potrzebna mi była rada. Nie mogąc znaleźć ani jednego z niezbędnych mi tych do życia czynników w całym pustym domu, poszłam szukać ich w kościele i w konfesjonale. To co mówiłam, nie było ani zwierzaniem się, ani opowiadaniem. Nie popełniłam nic złego: życie moje nie było dość czynne, aby mogło znaleźć się w nim miejsce na jakikolwiek ciemny uczynek ani wyimaginowany, ani rzeczywisty; tym samym więc, wszystko co uzewnętrzniłam z głębin własnej duszy, było mętną, rozpaczliwą skargą jeno.
— Lucy, powinnaby pani na pół roku co najmniej udać się w podróż: tak spokojna zazwyczaj natura pani stała się niemożliwie przedraźniona! Niech licho porwie Madame Beck! Czy ta fertyczna wdówka nie ma wcale oleju w głowie, żeby skazywać najlepszą swoją nauczycielkę na samotne zamknięcie przez całe lato?
— Nie było to wcale winą Madame Beck — rzekłam — nie jest to niczyją na całym świecie winą, nie chcę też, aby obarczano nią kogokolwiek.
— Kto więc zawinił, moja Lucy?
— Ja, doktorze Johnie, ja sama tylko i wielkie niewiadome, na którego szerokie barki składam chętnie góry potępienia; i ja i ono byliśmy tak wykuci, aby móc dźwigać mnie i mój Los.
— W takim razie ta właściwa winowajczyni, to „ja“ musi bardziej dbać o siebie na przyszłość — uśmiechnął się praktyczny, młody doktór, dodając: — moja recepta brzmi: zmiana powietrza, zmiana otoczenia. To nade wszystko. Powróćmy jednak do naszych spraw — do naszych jagniąt — jak mówią tutaj — à nos moutons. Jak dotychczas, père Silas — ojciec Silas (mówią, że jest Je-

295