Strona:PL Bronte - Villette.djvu/308

Ta strona została uwierzytelniona.

muje ją to przy życiu — nie daje zakisnąć zdrowemu zaczynowi jej humoru.
Oboje siedzieli teraz naprzeciwko siebie wzajem, po obu stronach kominka. Żartobliwe utarczki ich nie ujawniały osobliwych skarbów uczuć, ale wyraz twarzy i oczu każdego z nich stokrotnie wynagradzał ten brak. Najcenniejszy, największy skarb całego życia pani Bretton zamykał się w granicach łona jej syna; w jego sercu pulsowało najżywsze jej tętno. Co się jego tyczy, dzielił on swoje uczucia pomiędzy miłość synowską a innego rodzaju miłość; niewątpliwie też była beniaminkiem jego ta inna, jako zrodzona ostatnio. Ginevra! Ginevra! Czy wiadomo już było pani Bretton u czyich stóp złożyło swoje serce jej własne młode bóstwo? Czy pochwaliłaby ten wybór? Trudno byłoby mi odpowiedzieć na to; niewątpliwie jednak, gdyby znała istotny stosunek panny Fanshave do Grahama, jej zmienne nastroje, przechodzące od chłodu do przymilania mu się, od odpychania go do wabienia; gdyby mogła podejrzewać bodaj jak boleśnie raniła go ta syrena; gdyby mogła być naocznym świadkiem, jakim ja byłam, gnębienia go przez zwodnicę, świadkiem dręczenia go wyróżnianiem w jego obecności człowieka, nie dorównywającego mu pod żadnym względem, człowieka, czynionego przez nią narzędziem upokorzenia Grahama — o, niewątpliwie nazwałaby pani Bretton Ginevrę głupią gęsią, czy też przewrotną kobietą, albo też jednym i drugim zarazem. I ja także byłam najzupełniej tego samego zdania.
Ten drugi wieczór przeszedł równie mile, jak pierwszy — bodaj nawet jeszcze milej; korzystaliśmy z łatwiejszej i głębszej wymiany myśli. Nie powracaliśmy już więcej do dawnych trosk, znajomość nasza była mocniej ugruntowana, czułam się jeszcze szczęśliwsza, swobodniejsza i bardziej zadomowiona tutaj. Tej nocy, zamiast usnąć wśród płaczu, pogrążyłam się w krainę marzeń sennych, dostawszy się do niej ścieżką, obrzeżoną miłymi jeno myślami.



298