Strona:PL Bronte - Villette.djvu/309

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XVIII
SPRZECZAMY SIĘ

Przez pierwsze dni mojego pobytu w La Terrasse, nie siadał Graham nigdy obok mnie, ani też, podczas zwykłego swojego przemierzania pokoju tam i z powrotem, nie zbliżał się ku miejscu, gdzie siedziałam; stale sprawiał wrażenie pochłoniętego jakimiś troskami, poważniejszego niż zazwyczaj. Podejrzewałam wówczas, że myśli jego krążyć muszą dokoła panny Fanshave, spodziewałam się co chwilę zerwania się jej imienia z jego ust. Byłam w każdym razie stale w pogotowiu na przyjęcie czułych jego zwierzeń. Nakazałam własnej cierpliwości pozostawanie wciąż pod bronią, a sympatia moja dla niego zniewalała mnie do stałego odnawiania jej zasobu, aby móc darzyć go nią ni to z rogu obfitości. Pewnego dnia wreszcie, po krótkiej walce wewnętrznej, którą dostrzegłam i uszanowałam, poruszył ten temat. Dotknął go delikatnie, anonimowo niejako.
— Przyjaciółka pani spędza swoje wakacje na podróżowaniu, jak słyszę?
— „Przyjaciółka“! — Zaprawdę! — pomyślałam nie bez ironii, nie uważałam jednak za właściwe zaoponować. Niech myśli co i jak mu się podoba: chce uważać ją za moją przyjaciółkę — niech i tak będzie. Zgadzam się na tego rodzaju posądzenie. Nie mogłam jednak, tytułem próby chociażby, powstrzymać się od zapytania kogo właściwie ma na myśli.
Usiadł przy moim stoliku do robót; wyraźnie zdenerwowany wziął do ręki kłębuszek bawełny i zaczął odwijać go bezmyślnie.
— Czy Ginevra — zaczął i wnet poprawił się — czy

299