Strona:PL Bronte - Villette.djvu/339

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XX
KONCERT

Pewnego dnia pani Bretton, wszedłszy pośpiesznie do mojego pokoju, zażądała, abym otworzyła szafę, powyciągała szuflady i pokazała jej moje toalety, co też uczyniłam bez słowa zapytania o cel i powód dość dziwnego żądania.
— Nic z tego wszystkiego nie nada się — rzekła, obejrzawszy całą moją garderobę. — Musisz mieć nową suknię.
Wyszła i wnet powróciła w towarzystwie krawcowej. Kazała wziąć moją miarę.
— Chcę — oznajmiła — ubrać cię wedle mojego własnego gustu i ująć tę mało ważną zresztą sprawę we własne ręce.
W dwa dni później przyniesiono mi — różową suknię!
— To nieodpowiednie dla mnie — pośpieszyłam zapewnić, czując, że raczej gotowa byłabym przebrać się w kostium chińskiej damy dworu.
— Przekonamy się czy to odpowiednie dla ciebie czy nie — odparła moja chrzestna matka. — Zapamiętaj sobie — dodała tonem stanowczym, wobec którego nie istniała możność sprzeciwu ani oporu — że włożysz na siebie dzisiaj wieczorem tę suknię.
— Postanowiłam w duchu, że nie włożę jej, że żadna siła ludzka nie zmusi mnie do ustrojenia się w podlotkowskie te różowości. Różowa suknia! Nie dla mnie! Ani też ja dla niej! Nie przymierzyłam jej nawet.
Po wręczeniu mi sukni oświadczyła moja chrzestna matka, że mam tego wieczora pojechać z nią i z Grahamem na koncert, na wspaniały koncert — wyjaśniła — ja-

329