Strona:PL Bronte - Villette.djvu/345

Ta strona została uwierzytelniona.

ne ramiona i cudownie kształtne szyje nie potrzebują bransoletek, ani naszyjników.
Z jedną z takich piękności miałem kiedyś zaszczyt i rozkosz pozostawać w stosunkach dość zażyłych: niezachwiana siła wrosłej głęboko w jej serce miłości dla własnej osoby była godna najwyższego podziwu; mogła ją przewyższyć jedynie jej wyniosła niezdolność dbania o jakąkolwiek inną żyjącą istotę. W żyłach jej nie zdawała się płynąć żywa krew: wypełniała je i nieomal zapychała gęsta, spokojnie ociężała limfa.
Taka właśnie Junona siedziała wprost przed nami. Była niejako celem, ku któremu kierowały się oczy wszystkich. Najzupełniej świadoma, że tak jest, zdawała się jednak nieczuła na magnetyczny wpływ utkwionych w niej spojrzeń. Zimna, krągła, jasnowłosa, o cerze olśniewającej, była piękna ni to biała o złoconym kapitelu kolumna, wynosząca się tuż obok niej.
Zauważywszy, że uwaga doktora Johna skierowana jest nieustannie w jej stronę, błagałam go szeptem, aby „na miłość boską opancerzył dobrze swoje serce. Nie wolno panu zakochać się w tego rodzaju niewieście, gdyż, uprzedzam pana, mógłby pan umrzeć u jej stóp, a nie wywzajemni się panu cieplejszym uczuciem“.
— Ślicznie — odparł — skąd jednak może pani wiedzieć, że widok jej bezwzględnej niewrażliwości nie będzie dla mnie najsilniejszą pobudką do składania jej hołdów? Beznadziejność zdaje się być najpotężniej działającą na moje uczucia podnietą, ale — dodał, wzruszając ramionami — nie wie pani nic o tych rzeczach. Zwrócę się z tym lepiej do mojej matki.
— Mamo, zagraża mi niebezpieczeństwo — oznajmił, zwracając się do pani Bretton.
— Wyobrażasz sobie, że mnie to interesuje tak bardzo? — odcięła się.
— O, jaki okrutny jest mój los! — wykrzyknął. — Nigdy nie miał żaden syn równie wyzbytej wszelkich uczuć matki, jak ja. Nie przychodzi jej nawet na myśl, aby mogła spaść na nią taka klęska, jak synowa.

335