estradę przeistoczyło się w zwartą masę głów, wtłoczoną we wznoszące się amfiteatralnie rzędy od podłogi aż pod sam sufit prawie. I estrada także, specjalnie wzniesiona na tę uroczystość, obszerniejsza, niż bywają estrady zazwyczaj, pusta jeszcze przed pół godziną, kipiała teraz życiem: dokoła dwóch fortepianów, umieszczonych w pośrodku, stłoczona była hałaśliwa gromada biało ubranych młodych dziewic, uczennic Konserwatorium. Zauważyłam ich zlot na estradę podczas zabawnego przekomarzania się doktora Johna z matką na temat jasnowłosej piękności w blado-niebieskich atłasach i obserwowałam z zaciekawieniem proces ustawiania ich i dyrygowania nimi. Gromadzie dziewic towarzyszyli dwaj panowie, z których w każdym poznałam znajomego. Jeden z nich, wyglądający jak artysta, z długimi włosami i brodą, był znanym pianistą, a zarazem najlepszym nauczycielem gry fortepianowej w Villette. Dwa razy w tygodniu przychodził na pensję Madame Beck, gdzie udzielał lekcji muzyki kilku uczennicom, których rodzice byli dość bogaci, aby móc sobie pozwolić na doskonalenie córek swoich w pianistyce pod tak wytrawnym kierunkiem. Nazywał się Mr. Joseph Emanuel i był przyrodnim bratem Mr. Paula, którego rozpoznałam w drugim z obu panów, towarzyszących biało ubranej gromadce.
Mr. Paul bawił mnie; uśmiechnęłam się też do samej siebie, przyglądając się jego zaaferowaniu. Był wyraźnie w swoim żywiole; stał na pierwszym planie wobec olbrzymiego zgromadzenia, dyrygując setką młodych dziewic, pewien, że każda z nich truchleje na jego widok, wpatrzona w niego, jak w tęczę. Brał całą rzecz najzupełniej na serio: nie szczędził energii i usiłowań, a nade wszystko bezwzględnej surowości. Co robił tu właściwie? Co miał wspólnego z muzyką i z Konserwatorium? On, który zaledwie zdolny był odróżnić jedną nutę od drugiej? Wiedziałam, że sprowadziła go tutaj wiecznie podżegająca go chęć popisu i wystawiana się na pokaz — nieszkodliwa dlatego jedynie, że taka naiwna. W tej chwili wyraźne było, że jego przyrodni brat Mr. Joseph, pod-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/347
Ta strona została uwierzytelniona.
337