Strona:PL Bronte - Villette.djvu/355

Ta strona została uwierzytelniona.

teresowana wszystkim: nie tylko samą muzyką, ale wszystkim dokoła mnie.
Zrobił kilka jeszcze uwag z takim spokojem i z takim opanowaniem, że zaczęłam wątpić, aby i on także miał dostrzec to, co ja widziałam, szepnęłam też:
— Jest tutaj panna Fanshave. Zauważył ją pan?
— Tak. I zauważyłem, że i pani dostrzegła ją również.
— Jak pan sądzi, czy przyszła z panią Cholmondeley?
— Pani Cholmondeley jest tutaj w bardzo licznym towarzystwie. Tak. Ginevra była w jej orszaku, a pani Cholmondeley z kolei była w orszaku Lady X..., która znów należy do orszaku Królowej. Gdyby dwór królewski Labassecour nie był jednym z mniejszych dworów europejskich, których ceremoniał pokazowy jest nie o wiele bardziej imponujący od ich życia codziennego, familijnego, i których galowa odświętność jest jedynie tym samym obyczajem domowym w niedzielnym przybraniu jedynie, brzmiałoby to wszystko bardzo wspaniale.
— Ginevra musiała widzieć pana, sądzę?
— I ja tak przypuszczam. Niejednokrotnie kierowałem oczy w jej stronę już po tym kiedy pani przestała patrzeć na nią, miałem też zaszczyt być świadkiem pewnego drobnego zajścia, którego widok został pani zaoszczędzony.
Nie zapytałam co to być mogło. Czekałam na dobrowolne udzielenie mi przez niego wyjaśnienia w tym względzie, co też nastąpiło niebawem.
— Panna Fanshave — rzekł — siedziała obok towarzyszki — młodej damy z najwyższej arystokracji. Znam przypadkiem lady Sarę z widzenia; jej dostojna matka wezwała mnie kiedyś jako lekarza. Córka jest dumną młodą dziewczyną, nie ma w sobie jednak ani cienia wyniosłego zuchwalstwa, wątpię też czy Ginevra wiele zyskała w jej oczach wydrwiwaniem swoich sąsiadów.
— Jakich sąsiadów?
— Nikogo innego, tylko matki mojej i mnie. Co się mnie tyczy, jest to zupełnie naturalne: czy może być ktoś bardziej nadający się jako cel pośmiewiska, niż młody

345