Strona:PL Bronte - Villette.djvu/362

Ta strona została uwierzytelniona.

noc, która może być jednak zbyt chłodna dla pani. Powróćmy!
— Zbyt nagła to zmiana, panie doktorze Johnie.
— Bynajmniej; a gdyby nawet miała być nagła, istnieją ważkie po temu przyczyny — dwie ważkie przyczyny: jedną z nich wyjawiłem pani. Ale teraz, wracajmy!
Nie łatwo przyszło nam dostać się z powrotem na nasze miejsca. Loteria rozpoczęła się, powodując ogólny zamęt; tłumy zatarasowały korytarz, wzdłuż którego musieliśmy przechodzić, co zmusiło nas do zatrzymania się przez dłuższą chwilę. Kiedy rozejrzałam się przypadkiem dokoła, — wydało mi się bowiem, że usłyszałam wymienione głośno moje imię — dostrzegłam zupełnie blisko nieuniknionego, wszechobecnego Mr. Paula. Patrzył na mnie surowo i wnikliwie — nie tyle na mnie właściwie, ile na moją różową suknię, przy czym błysk wyraźnie szyderczy zaiskrzył się w jego oku. Nie był dla mnie nowiną jego surowy krytyczny stosunek do sposobu ubierania się zarówno uczennic, jak nauczycielek na pensji Madame Beck, co te ostatnie miały mu wielce za złe, uważając zbędną taką krytykę za dokuczliwe zuchwalstwo z jego strony. Ja osobiście nie doświadczyłam do owego dnia tej dokuczliwości: ciemny mój strój codzienny nie mógł razić nikogo, a więc i jego także. Tego wieczora nie byłam w nastroju potulnego znoszenia niczyich krytyk, ani uwag szyderczych, wolałam też udać raczej, że nie dostrzegam ani jego obecności, ani jego milczącej nagany. Wolałam zwrócić głowę w stronę rękawa wieczorowego stroju doktora Johna, uważając rękaw ten za milszy i bardziej krzepiący, przyjaźniejszy i darzący większą otuchą, aniżeli posępna, jawnie nieprzyjazna twarz małego profesorka. Dr. John zdawał się nieświadomie sankcjonować niejako to moje przekładanie jego ubrania — oczywiście i osoby także — spojrzał bowiem na mnie przyjaźnie i rzekł tonem życzliwej zachęty:
— Niech pani trzyma się mojego boku, Lucy — ci tłoczący się i przepychający łokciami Bürgers — obywatele — nie mają szacunku, ani względów dla nikogo.

352