Strona:PL Bronte - Villette.djvu/425

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cicho, Lucy! Niech się pani nie martwi i nie płacze tak okrutnie! Czy to warto? Cicho! Niech pani opuści mroźne, to poddasze; Madame Beck postanowiła posłać po policję, aby przekazać jej bliższe zbadanie tajemniczej tej sprawy. Uważam, że nie ma dla nas teraz celu pozostawanie tutaj dłużej. Zejdźmy na dół.
Ciepła ręka ujęła zimne moje palce i sprowadziła mnie na dół do ogrzanego pokoju, gdzie oboje, doktór John i ja, usiedliśmy przy piecu. Mówił ze mną i uspokajał mnie z niewypowiedzianą dobrocią, przyobiecując dwadzieścia listów za ten jeden utracony. O ile istnieją słowa i krzywdy podobne do noży, których głębokie cięcia i zadane przez nie rany nie goją się nigdy — dotkliwe krzywdy i obelgi, zadane zazębionym, napojonym trucizną ostrzem — istnieją również słowa pociechy, wypowiadane tonem tak głęboko i nieuchwytnie subtelnym, że ująć je może jedynie tkliwie odczuwające serce, które zachowuje na wieki ich zbawcze echo: kojące serdeczne słowa, zapamiętane na całe życie, wspominane z niesłabnącą nigdy czułością i zjawiające się na wezwanie z jednakim zawsze, nigdy nie przygasającym blaskiem, który opromienia nawet kruczą, złowieszczą chmurę Śmierci. Przekonywano mnie w następstwie, że doktór Bretton nie był bynajmniej taką doskonałością, jaką wyobrażałam go sobie; że istotnego jego charakteru nie cechowała wcale taka głębia, ani wzniosłość, stałość i siła, w jakie stroiła go moja wyobraźnia. Nie wiem ile było w tym słuszności: mnie wydawał się równie nieoceniony, jak chłodna orzeźwiająca krynica spragnionemu wędrowcowi — jak słońce drżącemu z zimna więźniowi. Pamiętam bohaterstwo, jakiego dawał niejednokrotnie dowody. Nie przestaję uważać go za bohatera po dzień dzisiejszy.
Zapytał mnie z uśmiechem, dlaczego list ten tak bardzo mi jest drogi, dlaczego zależy mi na nim tak bardzo. Pomyślałam, — nie powiedziałam jednak tego — że jest dla mnie równie cenny, jak krew w mych żyłach. Odpowiedziałam zamiast tego, że bardzo mało otrzyma-

37