Strona:PL Bronte - Villette.djvu/430

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy gotowi są przeszkodzić nam? — rzekł, spoglądając z gniewem na zamknięte drzwi.
— Nie przyjdą tutaj — odparłam, znajdowaliśmy się bowiem w małym saloniku, w którym Madame nie zwykła nigdy przesiadywać wieczorami. Przypadkiem jedynie, był tutaj piec dość ciepły jeszcze. Przewidywania moje okazały się słuszne: minąwszy drzwi, przeszli wszyscy do salle à manger.
— Teraz — powrócił do przerwanej naszej rozmowy — będą snuli fantastyczne domysły i opowiadali sobie historie o złodziejach, o włamywaczach i tym podobnych grozach: pozostawmy ich w tym mniemaniu. Ostrzegam panią, aby pani nic im nie mówiła i trzymała się niezachwianie rozumnego swojego postanowienia nie opisywania nikomu zjawy mniszki, jaka ukazała się pani. Możliwe, że ukaże się ona pani ponownie — niech to pani nie przeraża jednak.
— Sadzi pan więc — rzekłam, wzdrygnąwszy się mimo woli — że była to tylko wizja moja, płód chorej wyobraźni, że wizja ta rozwiała się obecnie, mogłaby jednak niespodzianie stanąć ponownie przed moimi oczami w dniu i w chwili, kiedy najmniej będę spodziewała się jej?
— Myślę, że musiał to być rodzaj zjawy ułudnej, która narzuciła się pani, jak się obawiam, w wyniku długotrwałej wewnętrznej walki duchowej.
— O, doktorze Johnie, przerażenie ogarnia mnie na myśl, że mogłabym w istocie podlegać podobnym ułudom! Zjawa ta jednak wydawała mi się dziwnie rzeczywista! Czy nie istnieje sposób uleczenia tego stanu, niedopuszczenia do powtórzenia się czegoś podobnego?
— Szczęście jest najlepszym i jedynym lekarstwem — wesoły, pogodny nastrój najskuteczniejszą prezerwatywą. Niech pani stara się o utrzymanie go.
Nie istnieje w moim pojęciu szyderstwo bardziej puste i beztreściwe, aniżeli rada utrzymania wesołego, pogodnego nastroju. Co oznacza ona właściwie? Szczęście i pogoda umysłu nie są jak kartofle, które można hodować,

42