Rozważać smutnie — napisałam? — Nie, na cały bieg mojego życia oddziaływać zaczął nowy czynnik, nie dający przystępu — na czas pewien przynajmniej — żadnym smutkom. Wyobraź sobie, czytelniku, ukryty w gąszczu leśnym zakątek; leży on tu w spowiciu mroku i mgły, porosły wilgotną, bladą murawą, do której nie dociera promyk światła i słońca. Nagle czyni burza, czy siekiera, wielki wyłom pośród dębów i innych wielkoludów leśnych; wiatr zyskuje dzięki temu swobodny dostęp, słońce dostaje się już z łatwością; smutny, wilgotny, porośnięty bladymi, wątłymi roślinkami, zakątek leśny nabiera bogatego połysku wskutek obficie krążących wśród roślinności soków życiodajnych; pełnia lata ozłaca go i rozbłękitnia świetnością dobroczynnego nieba, jakiego zamorzony, posępny zakątek nigdy dotychczas nie oglądał.
Życie tchnęło we mnie nową wiarę — wiarę w możliwość szczęścia.
Trzy tygodnie upłynęły od owego wydarzenia na poddaszu. W szkatułce na górze, w szufladzie mojego pulpitu, obok owego pierwszego listu spoczęły cztery inne jeszcze, kreślone męskim, energicznym charakterem pisma, zapieczętowane tą samą, mocno odciśniętą, pełną zapowiedzi cudotwórczych czerwoną woskową pieczęcią. W owym czasie ziszczały listy te dla mnie swoje zapowiedzi cudotwórcze; po upływie lat odczytałam listy ponownie: były to miłe, tchnące życzliwością i pełnią zadowolenia kartki, pisane przez człowieka zadowolonego ze siebie i ze świata; końcowe wiersze ostatnich dwóch były na wpół wesołe i tkli-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/435
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXIII
VASHTI
47