zwyczajem. Czy obrałam fałszywą drogę? Nie mam pojęcia, to jedno wiem tylko, że wynik tych moich usiłowań był tak samo żałosny, jak gdybym gryzła stosy papieru, aby nasycić głód, albo piła słoną wodę morską, aby uśmierzyć pragnienie.
Godziną najsroższej mojej udręki była pora przybycia listonosza. Na nieszczęście, znałam ją aż nadto dobrze, usiłując oszukiwać samą siebie równie żarliwie, jak daremnie. Śmiertelnie obawiałam się zarówno katuszy oczekiwania, jak rozczarowania, poprzedzających codziennie tę morderczą dla mnie godzinę i nieodmiennie następujących po niej.
Wyobrażam sobie, że zwierzęta przetrzymywane w klatce i żywione tak skąpo, że stale są okrutnie wygłodzone, oczekują chwili żywienia ich z równie żarłoczną żądnością, z jaką ja oczekiwałam przybycia listonosza i przyniesienia mi przez niego listu. O — jeśli mam wyznać prawdę i porzucić ton fałszywego spokoju, który zamiast podtrzymać, bardziej tylko jeszcze wyczerpuje ludzką zdolność znoszenia udręk — doznawałam przez te siedem tygodni najsroższych obaw i cierpień, dręczącego zmagania się z samą sobą, nędznych zawodów nadziei, nie do zniesienia gorzkich rozczarowań, momentów bezbrzeżnej rozpaczy, której tchnienie przeszywało mnie na wskroś. Ale list, tak gorąco oczekiwany list, nie nadchodził, a był on wszak jedyną osłodą życia, jakiej mogłam spodziewać się.
W chwilach śmiertelnych takich zmagań się szukałam wciąż ponownie pociechy w zawartości małej szkatułeczki, zamkniętej w szufladzie mojego pulpitu — w owych pięciu błogosławionych listach. Jak czarownym wydał mi się ów miesiąc, którego niebiosa widziały narodziny tych pięciu gwiazd! Otwierałam błogosławioną szkatułkę o późnej godzinie zazwyczaj, że zaś nie miałam odwagi prosić co wieczór o świecę w kuchni, kupiłam sobie stoczek woskowy i zapałki do zapalania go i w porze wieczornego odrabiania przez uczennice lekcji na dzień następny przekradałam się do sypialni na górę, gdzie raczyłem się tą
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/458
Ta strona została uwierzytelniona.
70