Strona:PL Bronte - Villette.djvu/464

Ta strona została uwierzytelniona.

o mnie jeszcze! Jak głęboką wdzięczność odczuło moje serce! Oblała je nowa gorąca fala życia.
Podszedłszy do biurka, pochyliłam się nad listem, wpatrzona w wypisane na kopercie litery, przejęta niewzruszoną nieomal nadzieją ujrzenia znanego charakteru pisma. Jakież było wszakże moje rozczarowanie, kiedy od razu uderzyły mnie znaki, jak mi się wydawało, zupełnie obce, nierówne bazgroty kobiece zamiast stanowczego, męskiego pisma. Pierwszą moją myślą było, że los jest zbyt okrutny dla mnie, syknęłam też głośno prawie:
— To okrucieństwo!
Przezwyciężyłam jednak i ten ból także. Życie jest zawsze życiem bez względu na cierpienia, jakie powoduje, na ciosy, jakie zadaje: oczy nasze, uszy i użytek, jaki dano nam robić z nich, domagają się zastosowania ich w każdej okazji, chociażbyśmy nie mieli spodziewać się żadnej przyjemności z tego, co zobaczymy i usłyszymy.
Otworzyłam list, którego pismo zdołałam po chwili już rozpoznać, jako znane mi od dawna. List pisany był z „La Terrasse“ i brzmiał jak następuje:

„Droga Lucy.
Mnie przypada troska dowiedzenia się co zachodziło z tobą w ciągu ubiegłego miesiąca, a może nawet dwóch miesięcy. Ani przez jedną chwilę nie przychodzi mi na myśl przypuszczać, abyś miała mieć jakiekolwiek trudności w zdaniu sprawy z tego co porabiasz i co porabiałaś przez ten cały czas. Jestem pewna, że byłaś tak samo zajęta i zadowolona, jak my w La Terrasse. Co się tyczy Grahama, zakres jego zajęć i obowiązków zawodowych rozszerza się z każdym dniem: tak bardzo jest poszukiwany, tak zawalony pracą, że obawiam się i mówię mu to — aby nie wzrósł z tego powodu w pychę, nie stał się bardzo zarozumiałym. Jako dobra i rozumna matka, którą jestem, robię co mogę, aby me dopuścić do tego; nie słyszy nigdy ode mnie, jak ci zresztą dobrze wiadomo, ani jednego słowa pochlebnego. A przecież, moja Lucy, pyszny z niego chłopak: serce jego matki skacze z rado-

76