Strona:PL Bronte - Villette.djvu/476

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXV
MAŁA HRABIANKA

Pomimo wesołego z natury usposobienia mojej matki chrzestnej i jej starania się z całego serca o zabawienie nas, nie był wieczór ten w La Terrasse szczególnie wesoły, dopóki poprzez dzikie poświsty wichru w tę noc zimową nie doszło uszu naszych skrzypienie kół i tętent kopyt końskich. Jak często serca i wyobraźnia kobiet i dziewcząt, siedzących w przytulnym cieple kominka, odrywają się od otaczającego je miłego spokoju, wędrują daleko poprzez ciemność nocy, poprzez szarugi, wichry i śnieżne zawieje, wyczekują u wrót samotnych podczas burzy najsroższej, aby towarzyszyć w myśli przynajmniej ojcu, mężowi, czy synowi, których obowiązki ich zawodu trzymają w noce takie poza domem!
Ojciec i syn powrócili wreszcie do château: tego wieczora hrabia de Bassompierre towarzyszył doktorowi Brettonowi. Nie wiem, która z naszej trójki pierwsza dosłyszała tętent kopyt końskich: gwałtowność zawiei śnieżnej była aż nadto wystarczającym usprawiedliwieniem naszego zbiegnięcia pędem na dół do hallu na spotkanie i powitanie obu przybyszy, którzy nie pozwolili nam jednak zbliżyć się do siebie — wyglądali obaj jak chodzące góry śnieżne. Pani Bretton kazała im oczywiście wejść przede wszystkim do kuchni, ostrzegając ich, pod grozą najsurowszych kar, aby nie ważyli się stąpnąć krokiem na wyłożone dywanem posadzki, dopóki nie otrzepią się dokumentnie z puszystego białego nalotu, który ucharakteryzował każdego z nich na zrobionego najdoskonalej Świętego Mikołaja. Towarzyszyłyśmy im naturalnie do kuchni, typowo holenderskiej, jasnej, obszernej i bardzo przyjemnej. Mała biała hrabianeczka tańczyła i uwija-

88