Strona:PL Bronte - Villette.djvu/480

Ta strona została uwierzytelniona.

śliwym zmrużeniem oczu niezmierne zadowolenie z przedniego smaku napoju, po czym uroczyście odstawił butlę ponownie.
— Chciałabym napić się troszeczkę — rzekła Paulina, podnosząc oczy ku półce — nigdy jeszcze nie kosztowałam grogu: słodki?
— Niebezpiecznie słodki — zapewnił Graham.
Paulina nie odrywała oczu wpatrzonych żądnie w półkę z błagalnym wyrazem twarzy dziecka, tęskniącego do zakazanego przysmaku. Doktór zmuszony był ulec wreszcie. Niezdolny opierać się dłużej, zdjął butlę z półki, robiąc sobie samemu przyjemność pozwolenia Polly na skosztowanie napoju, którego odrobinkę nalał dla niej własnoręcznie; jego oczy, zawsze wyraziste przy ujawnianiu miłych wrażeń, świadczyły błyskiem świetlistym i przyczajonym w nich uśmiechem, jak bardzo wielką sprawia mu to przyjemność. Świadomie też i celowo przedłużył ją sobie, pochyliwszy kubek w ten sposób, aby napój po kropelce tylko dostawał się do żądnie wyciągniętych ku niemu różanych usteczek.
— Troszeńkę więcej, troszeńkę! — prosiła kapryśnie dotykając wskazującym palcem jego ręki i dając poznać tym gestem, że chce, aby Graham pochylił bardziej nieco butlę.
— Tak zachęcająco pachnie korzeniami i miodem — dodała — nie mogę jednak skosztować jej: napięstek pana jest taki sztywny, a pan sam taki skąpy.
Ponownie ustąpił, szepnąwszy jej do ucha z miną konspiratora:
— Niech pani nie mów tylko nic o tym matce mojej ani pannie Lucy. Gniewałyby się. Nie uważałyby tego za odpowiednie.
— I ja także nie uważam tego za odpowiednie — rzekła, zmieniwszy od razu ton po wchłonięciu większego łyku napoju, którego smak rozczarował ją, jak się zdawało. — Nie uważam bynajmniej tego grogu za słodki — dodała — jest mdlący i gorzki, odjął mi możność oddychania. Pańska zaprawiona korzeniami starka była pożą-

92