Strona:PL Bronte - Villette.djvu/505

Ta strona została uwierzytelniona.

śpiesznie w ślad za mną i, uchylając drzwi, aby zajrzeć do wnętrza, domagała się zwykłym, nakazującym swoim tonem:
— Niech pani zejdzie na dół. Dlaczego siedzi pani tutaj sama? Musi pani zejść do bawialni.
W taki sam sposób nalegała teraz:
— Niech pani porzuci szkołę przy Rue Fossette i zamieszka z nami. Ojczulek płaciłby pani daleko więcej, aniżeli Madame Beck.
Pan Home zaofiarował mi w istocie pokaźną sumę trzykrotnie przewyższającą ówczesne moje wynagrodzenie na pensji, o ile zgodziłabym się objąć stanowisko stałej towarzyszki jego córki. Odmówiłam jednak. Myślę, że powinna byłabym odmówić, gdybym nawet była po trzykroć biedniejsza, aniżeli byłam istotnie, gdybym miała mniej możliwości zarobkowania i bardziej ponure widoki na przyszłość. Tak źle jednak nie było. Mogłam wykładać, mogłam udzielać lekcyj, stanowisko wszakże guwernantki prywatnej, czy damy do towarzystwa było czymś przeciwnym mojej naturze. Wolałabym raczej pełnić obowiązek służącej, kupiłabym parę grubych rękawiczek, zamiatałabym i sprzątałabym pokoje sypialne i klatki schodowe, czyściłabym piece i klamki, byleby zachować swobodę i niezależność. Zamiast być damą do towarzystwa wolałabym szyć koszule na tuziny i przymierać głodem.
Nie umiałabym być bezwolnym cieniem żadnej damy wytwornej — nawet panny de Bassompierre. Z natury i siłą warunków było przeznaczeniem moim pozostawać stale w cieniu, usuwać się na drugi plan. Byłam ustępliwa i podporządkowująca się, ale to usuwanie się na drugi plan i podporządkowywanie się musiały być dobrowolne, takie jakie trzymały mnie uległą przy moim biurku, pośród grona nawykłych już do mnie uczennic pierwszej klasy szkoły Madame Beck, albo też samą we własnym moim łóżku w sypialni ogólnej, czy w alei i na ławce ogrodowej, zwanej moją: moje kwalifikacje nie musiały być tutaj dostosowywane, ani przeistaczane; nie mogły

117