Strona:PL Bronte - Villette.djvu/510

Ta strona została uwierzytelniona.

— „Callant!?! Odezwał się w tobie Szkot, ojczulku! Czy to wspomnienia z Aberdeenu czy z Edymburga?
— I jedne i drugie, pieszczotko, a w dodatku i z Glasgow także. One właśnie pozwalają mi mówić tak płynnie po francusku: dobrze wygimnastykowany język Szkota radzi sobie zawsze łatwo z tym francuskim.
— Z „tym francuskim“? I znów szkotyzm: jesteś niepoprawny, ojczulku. I tobie także przydałoby się przejście przez dobrą szkołę.
— Nie mam nic przeciwko przeszkoleniu mnie, ale musisz w takim razie nakłonić pannę Lucy, aby przyjęła nas oboje jako uczniów, mnie i ciebie: tobie doda pewności siebie, a mnie ogładzi i nauczy mowy klasycznej.
Sposób zapatrywania się pana de Bassompierre na „pannę Lucy“ i jego opinia o niej sprawiały mi dużą satysfakcję. Jakie sprzeczne, wręcz przeciwstawne cechy charakteru bywają nam przypisywane zależnie od osoby, która wydaje sąd o nas! Madame Beck uważała mnie za osobę wykształconą, za rodzaj bas bleu: — sawantki — nawet; panna Fanshave — za uszczypliwą cyniczną i ironizującą; pan Home — za mistrzowską nauczycielkę, za wzór powagi i powściągliwości, za osobę zbyt surową i skrupulatnie konwencjonalną może, o nieco ciasnych horyzontach myślowych, ale w każdym razie za arcywzór guwernantki, gdy tymczasem jeszcze ktoś inny — profesor Paul Emanuel — nie pomijał nigdy okazji wydawania sądu ujemnego o mnie, jako o naturze porywczej i zapalnej, jako o ryzykantce, o nazbyt śmiałej poszukiwaczce przygód — jako o osobie, nie poddającej się żadnym wpływom, samowolnej i opornej. Przyjmowałam z uśmiechem te wszystkie sądy. Jeśli istniał człowiek, znający mnie naprawdę, była nim Paulina Maria.
Ponieważ nie chciaałm być nominalną, płatną jej towarzyszką, mimo że wzajemne stosunki nasze układały się coraz naturalniej i bardziej harmonijnie, skłoniła mnie do podjęcia wspólnych z nią studiów, aby tym sposobem zapewnić sobie stałe regularne komunikowanie się nasze wzajemne. Zaproponowała wspólną naukę języka nie-

122