ki; Paulina, o ile tylko mogła, zbywała to dość pobieżnie; ani też nie należał do moich środków obronnych lekki grymas pogardy, jakim odymały się czasem usteczka Polly w odpowiedzi na jakiś bardziej bezceremonialny wyskok niemiecki.
Uczciwa Anna Braun odczuwała w pewnym stopniu różnicę tę, na wpół obawiając się też Pauliny, na wpół wielbiąc w niej rodzaj uroczej nimfy — Undyny — chroniła się chętnie pod moje skrzydła, jako istoty na wskroś ziemskiej, jako zwykłej, bardziej dostępnej śmiertelniczki.
Książką, którą najbardziej lubiłyśmy czytać i tłomaczyć, były balady Schillera. Paulina nauczyła się niebawem pięknie deklamować je, czemu nasza Fräulein przysłuchiwała się z rozszerzającym jej usta uśmiechem zadowolenia, twierdząc, że głos Pauliny brzmi jak muzyka. Mała hrabianka tłomaczyła również balady te nader potoczyście, z wielkim zapałem poetyckm: policzki jej barwił żywy rumieniec, usta jej rozchylał drżący uśmiech, jej piękne oczy zachodziły wilgotną mgiełką rozczulenia. Najpiękniejszych ustępów uczyła się na pamięć i często recytowała je, kiedy byłyśmy same, we dwie tylko. Do najbardziej ulubionych przez nią należała „Des Mädchen‘s Klage“ (Skarga dziewczyny). — Lubiła powtarzać słowa, w których dźwiękach dosłuchiwała się czarownej melodii, mimo że krytykowała ich sens. Pewnego wieczora, kiedy siedziałyśmy przy ogniu kominkowym, wyrecytowała szeptem:
„Du Heilige, rufe dein Kind zurück,
Ich habe genossen das irdische Glück,
Ich habe gelebt und geliebt!“[1]
„Żyłam i kochałam!“ — powtórzyła — Czy to ma być szczyt ziemskiego szczęścia, cel życia — kochać? Nie są-
- ↑
O, święta, odwołaj twe dziecię z powrotem,
Zaznałam szczęścia ziemskiego,
Żyłam i kochałam.