Strona:PL Bronte - Villette.djvu/517

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy cokolwiek z tego, co opowiada Ginevra jest prawdą?
— Może i prawdą jest, że był czas, kiedy uważał ją za przystojną. Czy w dalszym ciągu mówi o nim panna Fanshave jako o swoim wielbicielu i starającym się o jej rękę?
— Utrzymuje, że mogłaby wyjść za niego za mąż kiedy tylko kiwnęłaby palcem; Graham czeka z utęsknieniem na wyrażenie przez nią zgody na jego błagalne prośby.
— Czy te opowiadania właśnie są przyczyną niezrozumiałej powściągliwości twojego zachowania się wobec doktora Grahama, która nie uszła już nawet uwagi twojego ojca?
— Niewątpliwie posiały one w moim umyśle ziarno wątpliwości co do jego charakteru. Przyznać muszę, że w słowach Ginevry nie brzmi akcent szczerej, niezafałszowanej prawdy. Przypuszczam, że przesadza ona co najmniej, może nawet zmyśla — chciałabym jednak wiedzieć w jakim stopniu.
— A gdybyśmy tak poddały pannę Ginevrę pewnej próbie. Gdybyśmy dały jej możność udowodnienia władzy swojej nad nim, jaką tak przechwala się?
— Mogłabym zrobić to już jutro. Ojczulek zaprosił na obiad kilku panów, samych uczonych. Graham, który, jak ojczulek zaczyna przekonywać się, należy do ich rzędu, i to nie w jednej tylko dziedzinie wiedzy, jak słyszę, będzie również obecny. Czułabym się oczywiście zbyt zakłopotana, gdybym musiała zasiadać przy stole w podobnym gronie sama jedna, nie podtrzymywana przez nikogo. Nie mogłabym przecież rozmawiać z panami A i Z z Akademii Paryskiej. Moja świeżo zdobyta opinia młodej osoby, umiejącej należycie zachować się, narażona byłaby na poważny szwank. Ty, Lucy, i pani Bretton musicie przyjść także przez wzgląd na mnie nade wszystko; co do Ginevry, pewna jestem, że przybiegnie na pierwsze skinienie.
— Doskonale. Zakomunikuję jej w takim razie, że ją zapraszasz. Będzie miała w ten sposób okazję udowodnienia swojej prawdomówności.



129