się jej we mnie tak uporczywym, że na chwilę zaprzestała nawet czynności strojenia się.
— O, jakie to dziwne — odparła ze zwykłą swoją uczciwą i zuchwałą zarazem bezpośredniością, — że pani i ja zrównałyśmy się towarzysko, bywając u ludzi z tej samej sfery i mając te same stosunki.
— Tak — przyznałam — Nie wielki jednak żywiłam szacunek dla znajomości, jakie uprawiała pani niedawno jeszcze: pani Cholmondeley i całe jej środowisko nie byli i nie byliby nigdy w moim guście.
— Kim pani jest właściwie, miss Snowe? — zagadnęła mnie tonem tak nieukrywanego, niekłamanego zaciekawienia, że teraz ja z kolei głośno roześmiałam się.
— Sama pani — mówiła dalej — nazywała siebie boną do dzieci i rzeczywiście, kiedy pani po raz pierwszy zjawiła się tutaj, wystąpiła pani w roli bony, czy piastunki dzieci pani Beck. Widywałam panią noszącą na ręku małą Georgetkę, czego nie zwykły robić bony nawet, a teraz zachowuje się Madame Beck wobec pani grzeczniej, aniżeli wobec naszej paryżanki, St. Pierre, a ta dumna sroka, moja kuzynka de Bassompierre, traktuje panią jak najserdeczniejszą swoją przyjaciółkę!
— Nadzwyczajne! — przyznałam jej słuszność ubawiona jej zdumieniem. — Kim jestem istotnie? Może zamaskowaną, występującą w przebraniu wybitną osobistością? Szkoda, że na to nie wyglądam.
— Najciekawsze, że nie zdaje się to pani wcale pochlebiać — dodała — przyjmuje pani wszystko z dziwnym spokojem. O ile jest pani naprawdę zwykłą istotą bez znaczenia, nikim, jak zawsze przypuszczałam, musi w żyłach pani płynąć osobliwie rybia krew.
— O ile jestem zwykłą istotą bez znaczenia, nikim, jak przypuszczała pani zawsze — powtórzyłam, nieco podrażniona, nie mając zresztą zamiaru obrażać się na nią. Jakie znaczenie mogło mieć użycie przez niedowarzoną pensjonarkę określeń: nikt czy ktoś? Poprzestałam też jedynie na zrobieniu uwagi, że udało mi się szczęśliwie natrafić na wyjątkowo uprzejmych ludzi. Czy naprawdę uwa-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/519
Ta strona została uwierzytelniona.
131