Strona:PL Bronte - Villette.djvu/531

Ta strona została uwierzytelniona.

odpowiadał instrument na pieszczenie jego klawiszy palcami prawdziwego artysty!
— Prawda, Lucy, — przerwał wreszcie doktor Bretton milczenie, spoglądając z uśmiechem na Ginevrę, prześlizgującą się mimo niego i rzucającą mu w przejściu powłóczyste spojrzenie — prawda, że miss Fanshave jest prawdziwie piękną dziewczyną?
Przyznałam mu oczywiście słuszność.
— Czy istnieje — dodał — jeszcze jedna w tym salonie, mogąca dorównać jej wdziękiem?
— Sądzę, że nie ma drugiej równie urodziwej.
— Zgadzam się z panią, Lucy — my oboje zgadzamy się często w gustach, a przynajmniej w sądach.
— Czyżby? — rzekłam z pewnym wahaniem.
— Myślę, że gdyby była pani chłopcem, a nie dziewczyną, chrześniakiem, a nie chrześniaczką mojej matki, stalibyśmy się serdecznymi przyjaciółmi: nasze poglądy i sądy dostroiłyby się wzajem w zupełności.
Powiedział to tonem żartobliwym: w oku jego błysnął uśmiech na poły ironiczny, na wpół tkliwy. O, Grahamie! Nie jedną spędzoną w samotności chwilę poświęciłam na rozmyślanie, jaki może być sąd twój o Lucy Snowe — czy był on zawsze życzliwy i sprawiedliwy? Czy gdyby Lucy była duchowo tą samą istotą, jaką jest obecnie, posiadała jednak dodatkowe walory majątku i stanowiska w świecie, byłoby zachowanie się twoje względem niej i twoja ocena jej osoby zupełnie takie jak obecnie? Zadając sobie to pytanie, nie myślę bynajmniej stawiać panu, panie doktorze Johnie, poważniejszych zarzutów. Nie; zasmucał mnie pan często i zakłócał mój spokój, zaznaczyć jednak muszę na pańskie usprawiedliwienie, że wpadam łatwo w nastrój zgnębienia i że byle co oddziaływa przytłaczająco na mój temperament. Wystarczy, aby najlżejsza chmurka przyćmiła nieco słońce. Możliwe w rezultacie, że w oczach nieubłaganej Temidy okazałabym się większą winowajczynią, aniżeli on.
Usiłując tedy opanować nieuzasadniony ból, przeszywający moje serce na myśl, że Graham, który umie po-

143