Strona:PL Bronte - Villette.djvu/536

Ta strona została uwierzytelniona.

odparłam, zwracając się z zasłużonym oburzeniem w jego stronę, ale profesor Emanuel syknął swoją obelgę i znikł.
Najgorsze z tego wszystkiego było, że doktór Bretton, którego słuch, jak zaznaczyłam, był osobliwie wyostrzony, podchwycił każde słowo tego zwrócenia się do mnie, zakrył usta chusteczką i trząsł się z powstrzymywanego śmiechu.
— Trafny cios! — zawołał. — Wspaniałe: „petite chatte, coquette!“ O, muszę opowiedzieć o tym mamie! Czy to prawda, Lucy, czy tylko na wpół prawda? Przypuszczam, że musi tak być w istocie: spąsowiała pani, przypominając barwą suknię panny Fanshave. O, naprawdę, teraz, kiedy przyjrzałem mu się bliżej — widzę, że to przecież ten sam mały człowieczek, który tak szorstko obszedł się z panią na koncercie. Tak, ten sam! W tej chwili wściekły jest i na mnie także, dostrzegł bowiem mój śmiech. O, muszę podroczyć się z nim!
Ulegając nieposkromionej pokusie zrobienia Monsieur Emanuelowi na złość, śmiał się naumyślnie, żartował i szeptał mi do ucha, aż wreszcie rozśmieszył do łez i mnie także.
Wytrzeźwiony nagle, spoważniał; w pobliżu panny de Bassompierre utworzyło się wolno miejsce: otaczające ją koło zdawało się bliskie rozproszenia. Bystre, czujne, nawet w momencie śmiechu, oczy Grahama podchwyciły od razu to poruszenie. Wstał i, zebrawszy się na odwagę, przeszedł na przełaj przez pokój, aby wykorzystać sprzyjającą okazję. Doktór John był przez całe swoje życie wybrańcem fortuny — szczęście sprzyjało mu stale i nieodmiennie. Czemu zawdzięczał je właściwie? Otóż temu oczywiście, że umiał podpatrzeć odpowiedni moment, miał w trafnie obranej chwili odwagę czynu i wytrwałość doprowadzenia przedsiębranej akcji do końca. Żadna namiętność, chociażby najbardziej zachłanna, nie była w stanie powstrzymać go na tej drodze; żaden chwilowy zapał, żadne uleganie przelotnym słabostkom nie hamowały pędu jego ku obranemu celowi. Jak pięknie wyglą-

148