casse-tout“[1] — oświadczył, że nie ośmieliłby się okazać nieposłuszeństwa osobie, która dała dowody tak niebezpiecznej tężyzny, sprawiając zupełnie wrażenie „du grand Empereur“, rozbijającego wazon, aby porazić obecnych grozą.
Rzekłszy to, uwieńczył głowę swoją nieodstępnym „bonnet grec“, wziął z rąk moich pozostałe żałosne szczątki „lunettes“, uścisnął dłoń moją wymownym gestem przebaczenia i zachęty, złożył ukłon pożegnalny swoim słuchaczkom i poszedł do Ateneum w jak najpodnioślejszym nastroju i w najlepszym humorze.
Po doznaniu z jego strony tak wielkiego dowodu przyjaźni wyznać muszę ku wielkiej niewątpliwie przykrości czytelnika, że tego samego dnia, zanim jeszcze zapadł wieczór, pokłóciłam się z Mr. Paulem ponownie. Fakt jednak, że tak się stało. Nic na to nie poradzę.
Zwyczajem jego, nader chwalebnym i zupełnie zrozumiałym, było zjawianie się wieczorem zupełnie á l‘improviste — niespodzianie — bez uprzedzenia — i wpadanie nagłe podczas cichych godzin nauki, aby roztoczyć nad nami i nad naszymi zajęciami despotyczne swoje rządy. Kazał nam odkładać książki, wyjmował na ich miejsce jeden gruby tom, lub garść broszur, a nam polecał wyjąć nasze koszyczki do robót. Zamiast ogłupiającej „lecture pieuse“, wyjąkiwanej przez zaspaną uczennicę, raczył nas jakąś tragedią czy dramatem, których wzniosłość potęgowało jeszcze wspaniałe czytanie, a których akcja porywała nas swoim ogniem. Co się mnie osobiście tyczy, rzadko wnikałam w istotną wartość odczytywanych utworów, ile że Monsieur Paul czynił z nich czarę, którą napełniał dyszącym namiętnością patosem, niby kordiałem ożywczym. Czasem znów rozświetlał klasztorne nasze mroki nagłym rzuceniem na nie odbłysku jaśniejszego świata, uchylał rąbek zasłony, poza którą ukrywano przed nami skarby literatury nowoczesnej, odczytywał ustępy pory-
- ↑ Kobieta silna — straszliwa Angielka, mała tłukąca wszystko niezdara!