puszczając, że Monsieur Emanuel nie będzie wystawiony na podobnie bezceremonialne traktowanie go przez nią, odsunęłam moje przyrządy do pracy, aby mógł zamiast nich położyć swoją książkę, a sama możliwie odsunęłam się, aby uwolnić miejsce dla jego osoby. Zaledwie jednak zdolna byłam pozostawić mu jeden yard wolnej przestrzeni, czym każdy rozsądny człowiek musiałby zadowolnić się z natury rzeczy. Ale Monsieur Emanuel nie był nigdy rozsądny, i tym razem też ze zwykłą swoją popędliwością zareagował nagłym rozpłomienieniem:
— Vous nie voulez pas de moi pour voisin — warknął — vous vous donnez des airs de caste; vous me traitez en paria“... Soit! Je vais arranger la chose“[1] I zabrał się od razu do dzieła.
— Levez — vous toutes, mesdemoiselles![2] — wrzasnął.
Dziewczęta zerwały się. Kazał im wszystkim przesiąść się do sąsiedniego stołu, a mnie wskazał miejsce na jednym końcu długiej ławki i, ustawiwszy przede mną mój koszyczek do roboty, zwitki jedwabiu, nożyczki i wszystkie inne przyrządy, usiadł sam na przeciwległym końcu.
Mimo wyraźnej niedorzeczności wszystkich tych zabiegów nie odważył się nikt w całym pokoju roześmiać. Biada tej, która pzwoliłaby sobie na stłumiony chichot bodaj. Co się mnie tyczy, przyjęłam bezsensowne jego wyczyny z najzupełniejszą obojętnością, usiadłam na wskazanym mi miejscu, oddzielona od reszty obecnych, czym bynajmniej nie przejęłam się, zadowolona, że mogę zająć się moją pracą, nie będąc molestowana przez nikogo.
— Est-ce assez de distance[3] — zapytał.
— Monsieur en est l‘arbitre[4] — odparłam.
- ↑ Nie chce mnie pani za sąsiada — nadaje sobie pani przywileje kastowe; traktuje mnie pani jak pariasa... Niech i tak będzie. Urządzę tę rzecz!...
- ↑ Niech panie wstaną wszystkie!
- ↑ Czy to dostateczna odległość?
- ↑ Sąd o tym należy do pana.