dłodze, jak gdyby wypadł przed chwilą z przestępczo zajętej teraz ręki.
Nie było dla mnie bynajmniej nowiną, że ręka ta pozostawała w nader intymnych stosunkach z moim biurkiem: mogłoby ono zdradzić niejedną jej tajemnicę. Sprowokowana tą obecnością, zarazem zadowolona, że mogłam go przyłapać, — doświadczyłam uczucia gospodyni, wykrywającej wreszcie, który to ze sprzymierzonych duszków domowych zakrada się do mleczarni i uwija się przy maślnicy. Cichutko wślizgnęłam się do klasy i stanęłam tuż za Monsieur Paulem, pochylona ostrożnie nad jego plecami.
Serce żywiej zabiło w mojej piersi na widok przyniesionych mi przez niego — po wrogości tego rana, wywołanej rzekomym moim przewinieniem, po okrutnym jakoby zranieniu przeze mnie jego uczuć — kilku ładnie oprawnych nowych tomów, których tytuły i nazwiska autorów były wystarczającą rękojmią ich wartości. Gotów był więc zapomnieć i przebaczyć! W tej chwili, pochylony nad moim biurkiem odwracał do góry dnem całą jego zawartość, bardzo ostrożnie jednak i starannie, aby nie uszkodzić nic i nie zrobić nieporządku. Jego wyraźna życzliwość dla mnie, dbałość o niewyrządzenie mi żadnej krzywdy, rozproszyły rychło mój gniew. W tej chwili nie żywiłam dla profesora Emanuela żadnych wrogich uczuć.
Przypuszczam, że czujne jego ucho podchwyciło szmer mojego oddechu, odwrócił się bowiem nagle. Pomimo swojej nerwowości, nie wzdrygał się nigdy, zaskoczony niespodzianie, i rzadko rumienił się. Była w nim niezwykła jakaś prostolinijność i nieugiętość.
— Myślałem, że poszła pani do miasta z innymi naucielkami — rzekł, usiłując nie zatracać zwykłego opanowania, co jednak nie zbyt udało mu się. — Wszystko jedno zresztą. Wyobraża sobie pani, że robię coś z przychwycenia mnie przez panią? Nic a nic. Często przeglądam biurko pani.
— Wiem o tym.
— Tak, bo znajduje pani od czasu do czasu książkę
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/573
Ta strona została uwierzytelniona.
185