tego po mnie; byłam przygotowana, nie wydałam jednak ani centyma na kwiaty.
— Dobrze pani robi, że szczerze i uczciwie przyznaje się pani do tego. Wstręt wzbudziłoby we mnie kłamstwo z ust pani. Wolę już, aby pani oświadczyła wręcz:
„Paul Carl Emanuel, je te déteste, mon garçon“[1] aniżeli, aby pani miała udawać zainteresowanie i sztucznie uśmiechać się, będąc zimną i obłudną w głębi duszy. Nie sądzę, aby pani była zimna i obłudna; wierzę jednak, że popełniła pani wielki błąd i źle pokierowała pani swoim życiem. Przypuszczam, że sąd pani jest wypaczony — że jest pani obojętna tam, gdzie powinna pani być wdzięczna, oddana, natomiast, a może nawet rozkochana tam, gdzie powinna pani być zimna, jak nazwisko, jakie pani nosi![2] Niech pani nie sądzi, że chciałbym widzieć ją rozkochaną we mnie, Mademoiselle. Dieu vous en garde![3] Dlaczego pani wzdryga się tak? Dlatego, że mówiłem o rozkochaniu? Mówię raz jeszcze o tym. Istnieje taki wyraz i istnieje takie uczucie, jakkolwiek, chwała Bogu nie w obrębie tych murów. Nie jest już pani dzieckiem, aby nie wolno było mówić w obecności pani o tym, co istnieje: Ja jednak wymieniłem wyraz tylko, uczucie samo — mogę panią zapewnić o tym — jest obce całemu mojemu życiu i poglądom. Zamarło ono w przeszłości — obecnie leży pogrzebane — mogiła jego jest wyryta głęboko, a na niej usypany wysoki kurhan od wielu zim już. W przyszłości nastąpi zmartwychwstanie; chcę wierzyć w to na pocieszenie własnej duszy; wówczas wszelako zmieni się wszystko — forma i uczucie, śmiertelny zyska nieśmiertelność, odrodzi się nie dla ziemi, ale dla nieba. Wszystko, co mogę powiedzieć pani, miss Lucy Snowe, to jedynie, że powinna pani traktować profesora Paula Emanuela przyzwoicie.
- ↑ Pawle Karolu Emanuelu, nienawidzę cię, mój chłopcze.
- ↑ Gra słów: Snow — po angielsku — śnieg. Snow i Snowe — brzmi prawie jednakowo.
- ↑ Niech panią Bóg od tego strzeże!