Strona:PL Bronte - Villette.djvu/577

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wcześniej.
— I zabrała się pani do tej roboty z intencją ofiarowania jej mnie?
— Oczywiście!
— Aby ofiarować mi łańcuszek w dniu moich imienin?
— Tak.
— I nie zmieniła pani swojego zamiaru przez cały czas pracy nad nim?
I na to pytanie dałam twierdzącą odpowiedź.
— Nie mam potrzeby więc odcinać żadnego jego kawałka — mówiąc, że ta część jest moja, a ta nie moja: że ten kawałek łańcuszka był robiony z myślą o kim innym i służyć miał ku ozdobie kogo innego?
— Bynajmniej. Nie byłoby to ani potrzebne, ani słuszne.
— Zatem cały łańcuszek należy do mnie?
— Tak, całkowicie do pana.
Zdecydowanym ruchem rozpiął Monsieur swój surdut, wspaniale ułożył łańcuszek na swojej piersi, starając się uwydatnić z jego całości jak tylko dało się najwięcej i ukryć jak tylko dało się najmniej: nie umiał ukrywać tego, czym się zachwycał i co uważał za osobliwe ozdobne i dekoracyjne. Co się tyczy samego pudełeczka, wyraził się o nim, że jest prawdziwą bonboniereczką — nawiasem powiedziawszy bardzo lubił bonbons — cukierki, — że zaś lubił zawsze dzielić się z innymi tym, co sprawiało przyjemność jemu samemu i co mu się podobało, rozdawał swoje dragées — pastylki — równie szczodrze jak swoje książki. Pośród darów przyjaznego duszka, pozostawianych w moim pulpicie zapomniałam wyliczyć niejeden rulonik nadziewanych czekoladek. Jego gusty na tym punkcie były typowymi gustami południowca, dziecięcymi w naszym pojęciu. Jego drugie śniadanie składało się przeważnie z „brioche“ — ciastka drożdżowego, — które często dzielił z jednym z dzieci najmłodszego oddziału.

189