Strona:PL Bronte - Villette.djvu/583

Ta strona została uwierzytelniona.

okazane jej ostatnio względy, jej głos — zbyt donośny — jej butny, nieco narzucający się sposób bycia, tak na niego podziałały, że po dziesięciu minutach zerwał się i z ukłonem pożegnalnym zmusił ją — a raczej siebie — do opuszczenia pokoju w przystępie najwyższego rozdraźnienia nerwowego.
Jako dopełnienie śmiałego porównania Monsieur Paula z wielkim cesarzem Francuzów zaznaczyć muszę, że i na punkcie dążenia do zagarnięcia władzy, a, po jej osiągnięciu, utrzymania jej żelazną ręką, był Monsieur Paul podobny do Napoleona. Był człowiekiem, któremu nie zawsze należało ulegać. Czasem niezbędne było okazanie wobec niego oporu, odważne postawienie mu się sztorcem, nieustraszone spojrzenie mu wprost w oczy i wyjawienie szczerze i otwarcie, że jego wymagania przekraczają granice zdrowego rozsądku, że jego absolutyzm równa się już tyranii nieledwie.
Zapowiedzi i pierwsze przebłyski wyjątkowych uzdolnień, na jakie natrafiał w swojej karierze nauczycielskiej i jakie zaczynały rozwijać się pomyślnie pod jego kierunkiem, w dziwny sposób podniecały, a nawet niepokoiły go. Niechętnie na pozór obserwował ich wywalczanie sobie prawa do życia, nie podając obdarzonym nimi pomocnej ręki i zdając się mówić: „Utorujcie sobie drogę, jeśli czujecie się na siłach“ — sam jednak nie czynił nic, aby przyśpieszyć ich wyklucie się w pełni.
A i wówczas nawet, kiedy trudności i niebezpieczeństwa pierwszego, najtrudniejszego stadium walki były szczęśliwie pokonane, kiedy zaczerpnięty został oddech życia i kiedy widział sam, że płuca działać zaczynają sprawnie, a serce bić normalnie, kiedy rozpoznawał w oczach błysk ożywiającej je energii — i wówczas jeszcze nie spieszył z zaofiarowaniem swojego poparcia.
— Musicie dać dowód waszej istotności, zanim wezmę was pod moją opiekę — brzmiał jego nakaz. A jakimi trudnościami obwarowywał danie tego dowodu! Jakie ciernie i kolce, jakie krzemienie ciskał pod stopy, nie nawykłe jeszcze do uciążliwej drogi! Pilnował czujnie

195